czwartek, 14 maja 2015

Rozdział XIII

Erin
Kiedy się w miarę uspokoiłam powiedziałam: 
- A więc ojcze jakie masz dla nas wskazówki - Hades wyprostował się na swym tronie i rzekł :
-Każde z Was ma misję, wasze losy jednak na początku się splatają aby znaleźć się na ścieżce, którą wyznacza wam los musicie znaleźć córkę Tanatosa. 
Moje oczy aż zabłysły misja, kolejna misja… Chwila jak mam tego dokonać skoro jestem martwa…? "Nie zadręczaj się tym" zbeształam się w myślach.
- Aktualnie przebywa ona w obozie herosów, ale nie jest ona rozpoznawana nałożyliśmy na nią klątwę zmieniającą wygląd i pamięć, jest ona uznana przez Atenę…Nazywa się Amber Collins. Musicie ją odnaleźć zanim odzyska pełnie mocy. 
- Do czego jest w tedy zdolna ? - pytam z niepokojem.
- Potrafi zabijać…myślą - mówi ciężkim głosem ojciec - Tylko ty Jake, jako syn Tanatosa możesz dostrzec jej prawdziwy wygląd, mimo nałożonej na nią klątwy. Ty zaś Erin wyruszyć musisz ku odległej Alasce, aby znaleźć naszego sprzymierzeńca który w tym miejscu zamieszkał przed stuleciami. 
-Ale jak, kogo? - pytam zdezorientowana.

Ellie
Dwa tygodnie potem. Idzie zgodnie z planem. A ja się zmieniłam. Jestem wyszkolona. W dwa tygodnie zrobili ze mnie żołnierza. Codziennie ich przybywa. Jestem silniejsza. Sprytniejsza. Mądrzejsza. Przestrzegam zasad. Cały wolny czas ćwiczę. Mają mnie za swoją. Ufają mi. Codziennie jestem wystawiona na nakrycie. I nie tylko. Mało jest tu dziewczyn. A te które są naprawdę są za tymi ludźmi. Ci ludzie działają jak szwedzki zegarek. Bez skazy. Tu nie ma miejsca na niezgodność. Codziennie wstajemy o wschodzie słońca. Bierzemy zimny prysznic. Jemy śniadanie. I przez cały dzień ćwiczenia, walka, trening, sport, nauka, strategia, gry wojenne. Wszystko. Cały czas odżywiają nas zdrowo. Wieczorem mamy godzinę luzu. Wtedy możesz robić tylko kilka rzeczy. Spać. Ćwiczyć. Pracować. Staram się nie rzucać w oczy ani nie zostawać w tyle. Dowódca codziennie nadzoruje nasze walki. Raz patrzyła na moją walkę. 
- Co cię napędza ? - spytała. To był test. 
 - Prawda. - powiedziałam. I to ją zadowoliło. Wiem że jest córką Nike. Bogini zwycięstwa. Jej prawą ręką jest Markus,czyli Miękki Głos, jest synem Marsa, rzymskiego odpowiednika Aresa i syn Ateny którego nie znam. Podobno siedzi w swoim namiocie i planuje strategie. Chodzą plotki wsród żołnierzy że Dowódca ma jeszcze jednego wspólnika. Tajemniczą osobę o tajemniczej zdolności. Nic więcej nie udało mi sie jeszcze dowiedzieć. Co tydzień, zawsze był to inny dzień i godzina spotkałam sie z Fatum na granicy obozu i dawałam mu list przyczepionych do rzemyka do złudzenia przypominającego obrożę. Pierwsza wiadomość mówiła : 

              "Żyję, jeszcze nic nie wiem, ale dobrze idzie. 
                         PS. Tu nie ma pizzy !"

Tak wiem, ale to był mój pierwszy tydzień. Stres i te rzeczy. Teraz mam wyszkolenie. Czyli wyszkolona walka i strategia. Spryt i wiedza. Intuicja i instynkt. Nikt nie wie o moim nożu. Jest ukryty. Tyle rzeczy sie zmieniło. Dziś wysłałam drugą wiadomość. O tym czego dowiedziałam się o Dowódcy i jego wspólnikach. O systemie w obozie. To do czego nas szkolą. A szkolą nas do wojny przeciwko Obozowi Herosów.

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział XII

Ellie
Nie muszę udawać. Jestem przerażona. Nadal nie widzę. Ale słyszę. Słyszę marsz jakby setek ludzi. Dźwięk uderzania metalu o metal. Rozkazy. Krzyki. Odgłosy walki. Tego jest mnóstwo.
- Jak masz na imię ? - pyta krępy chłopak.
- Elena Stone. A ty ?
Nie odpowiada.
- A ty siłaczu ? - kieruję to pytanie do chłopaka który mnie niesie, ale on nie reaguje. - Już po mnie co ? Ale się wkopałam. Zabijecie mnie ? Albo zrób to od razu. Może już nigdy nie spotkam tego śluzowatego potwora. Albo tych latających stworów. Ani tych nadętych herosów.
Nagle bez ostrzeżenia stawia mnie na ziemi. Przychylam się i upadam na ziemie. Niebieskie włosy zasłaniają mi pole widzenia.
- Co to ?
To dziewczyna. Ma może 19 lat. Złote włosy spięte w warkocz zdobiony złotem, zimne piwne oczy, idealna sylwetka i mowa. Dowódca w czystej postaci. U pasa miecz. Ubrana jest w funkcjonalny strój i częściową zbroję.
- Nowa rekrutka. - mówi Miękki Głos.
Udaję zaskoczenie. Patrzę to na Miękki Głos to na Dowódcę.
- To się okaże.

Erin
- Kogo ? - Pytam zaskoczona.
- Niestety jak na razie tylko takich informacji mogę ci udzielić, ale pamiętaj, nie pomagaj tylko innym, ty też potrzebujesz ratunku ...
Po tych słowach bogini rozpłynęła się w jasnej mgiełce.
- Czyli najpierw znajdziemy twoją siostrę, a później każde rusza we własną stroną ...
- Na to wygląda ...
Nagle ciszę która zapadła rozdziera mój krzyk, moje ciało płonie i każdy jego fragment rozmywa się... Zamieniam się w ducha... Jake próbuje mnie łapać jednak jego próby są daremne jego ręce przechodzą poprzez mnie niczym przez powietrze. Nadal krzyczę. Płonę..... Jak szybko się to wszystko zaczęło tak szybko się kończy. Ból ustaje a ja ponownie jestem martwa.
-Ach-wzdycha chłopak -Chodźmy do sali tronowej bogowie chyba nie przewidzieli tego iż jestem nie żywa -uśmiecham się krzywo
Przechodzę poprzez ogród i niedługo po tym docieramy do wielkich drzwi które otwiera Jake gdyż ja nadal jestem zbyt składa aby się zmaterializować.
-Ojcze-Mówię donośnie -Nareszcie co tak długo?-pyta zirytowany
-No wiesz przy okazji zaliczyłam 2 śmierci-mówię ironicznie


Jake
- O nie!!! - Hades teatralnie wznosi ręce w górę. Straszne...no trudno wiesz czasem tak jest...ale wracając to musicie z Jake'iem znaleźć jego siostrę.
- O dzięki za wsparcie !!!! Fajnie, że tak się przejąłeś moją śmiercią !!!! - krzyczy (jak zwykle) wzburzona Erin. 
- Oj dziecko... Nie dramatyzuj... 
- Dobra miło, że macie spotkanie rodzinne i w ogóle, ale ja nie mam raczej czasu na takie rzeczy. Wiecie nie chciałbym się za bardzo wyruszyć - uśmiecham się i mrugam, aby rozładować trochę atmosferę. 
- Hahaha, aleś ty zabawny-mówi wkurzony Hades-pamiętasz co ostatnio obiecałem za takie.....hmmm niepoważne wybryki ??? 
- Nie no wiesz pamięć jest ulotna-mówię złośliwe i rzucam panu podziemia znaczące spojrzenie. 
- Jake zamknij się na chwilę !!! Może straciłeś trochę pamięć, ale masz dalej nie wyparzona gębę !!!! Nie pogarszaj naszej sytuacji idio.... 
- Bla, bla, bla itd. Mogłabyś na chwilę odpuścić te swoje straszne teksty-powiedziałem ironicznie i przewróciłem oczami-cały czas masz coś do mnie WYLUZUJ trochę! 
- O to teraz wszystko moja wina ?!?! Gdyby mnie nie było nie dotarliśmy tu !!!!! -wydarła się rozwścieczona Erin. 
- No sama widzisz jaka jesteś spięta? Może jakiś urlop?-uśmiechnąłem się do niej zachęcająco. 
Już otworzyła usta by powiedzieć do mnie coś obraźliwego, ale jej ojciec ją ubiegł. 
- Tą żałosna komedie zostawcie sobie na później !!!! Mam wam przekazać wskazówki, ale moja cierpliwość się kończy !!!!! 
Erin rzuciła mi gniewne spojrzenie mówiące "Widzisz co zrobiłeś ?!?!?!". Spuściła wzrok, uspokoiła się i powiedziała :
- Dajesz...


czwartek, 5 marca 2015

Rozdział XI

Erin
Kiedy spakowaliśmy obozowisko odciągnęłam Nica na bok. 
- Na obrzeża jasne ?- Mówię cicho. 
Wygląda jakby się wahał, ale mimo to potakuje. 
-Trzymasz się ? -Pytam z troską niczym prawdziwa starsza siostra.
 Patrzy na mnie 
- No wiesz, przynajmniej miałem cię w świecie żywych przez …- Po czym patrzy się ostentacyjnie na miejsce gdzie powinien być zegarek - Ach tak trzy godziny! 
Uśmiecham się lekko. 
- Wiesz inaczej się nie dało… 
-Wiem ale… 
- Wiem. - Ściskam lekko jego ramię i odchodzę w stronę grupy. 
- Pamiętacie co przysięgliście ? - Patrzę uważnie na Annabeth i Percego 
-Tak. -Oznajmia czarnowłosy 
-No to idziemy!-Mówię głośno.
Ellie odwraca się w moją stronę a Jake wstaje leniwym ruchem na nogi. Czuję lekki uścisk na ramieniu, jest to ręka Nica reszta chwyta nas za ramiona. Ciemność nas wciąga … Zewsząd otacza nas nieprzenikniony mrok … Nagle niczym światełko w tunelu pojawia się plama która rośnie coraz większa i większa aż w końcu odzyskuję wzrok, dzięki dodatkowej energii w postaci Nica czuję się o wiele lepiej niż po normalnym skoku. Nagle przed nami zauważam trzy postacie. 
-Kto to ? - Pytam cicho gdyż z powodu ciemności nie widzę szczegółów.
-Nie wiem. - Odpowiada cicho Annabeth. 
Wysuwam miecz z pochwy i czujnym krokiem ruszam ku nieznajomym, grupa podąża za mną. Koło mnie idzie Percy. Po chwili w jednym z przybyszy rozpoznaję Filotest gdyż jako jedyna stoi w skąpym świetle rzucanym przez księżyc. 
- Pani. - Mówię pochylając lekko głowę 
- Kim ona jest ? -Pyta cicho Ann 
-Jest to Filotest moje dziecko - Powiedział dźwięczny kobiecy głos z cienia wyłoniła się Atena 
-Mamo - Annabeth aż podskoczyła - Co ty tu robisz ? 
-Tata ? - Powiedział zaskoczony Percy który usilnie wpatrywał się w cień w którym pogrążony był nieznajomy 
-Tak synu. -  rozlega się głos Posejdona.
- Czemu zawdzięczamy tę wizytę ? - Pytam uprzejmie głównie kierując to pytanie w stronę Filotes 
- Mamy plan moje dzieci, a wy w nim jesteście pionkami …
Czuje gniew, przecież nie dam się kontrolować ! 
- Jaki to plan ? - Pyta rozsądnie blondynka 
- Plan w którym odegracie znaczącą rolę, wy i wiele więcej ...- Przemawia Filotest 
- Pani, ale co się dzieję ? - Pytam 
- Powstał nasz stary wróg, wróg, który może doprowadzić do wojny i ... odrodzenia Kronosa - Mówi Posejdon.
 Cofam się aż o krok, podobną reakcje ma Percy. Blednę a usta ściągam w cienką linie 
- To nie możliwe. - Mówi pełna niedowierzania Annabeth 
- Myślałam córko iż życie herosa nauczyło cię przynajmniej jednego - tu wszystko jest możliwe ...
- Każdemu z was zostanie przez los przydzielona rola... Ty Ellie, jako ma córka. - Przemawia Posejdon - Masz wyjątkową, ale zarazem i najniebezpieczniejszą rolę... Nie pojedziesz do obozu, pójdziesz za mną aby w stosownym czasie zostać naszym gońcem... 
Cała nasza rola i gra jest niczym partia szachów ...
Patrzę zszokowana na Ellie, a ona niepewnie patrzy na ojca. Posejdon wyciąga rękę a ona odwraca się do nas i przytula brata a później o dziwo mnie, ja stoję z początku niczym skamieniała, a dopiero po chwili lekko oddaję uścisk. 

Ellie
Kiedy odchodzę z ojcem cieszę się, że uściskałam Erin. 
- Wybacz, ale nie mamy zbyt wiele czasu. - mówi mój ojciec. - Twoje zadanie wygląda tak : ... 
Nadal idąc powiedział mi o co chodzi. 
- Odkryliśmy, że w Obozie Herosów szykuje się bunt. Niedaleko obozu jest duże i ukryte obozowisko. Tam musisz się udać. Twoje zadanie polega na szpiegowaniu ich i dostarczaniu nam informacji. Fatum ci w tym pomoże. Wiem, że tak naprawdę niewiele pomagam, ale musisz poradzić sobie sama z trudnościami. Będę cię strzegł. I Fatum też. Bez cienia wątpliwości. Powodzenia. 
I tyle. Zniknął. A ja stoję przed obozem wroga. Zostaję zauważona niemal od razu. Obezwładnia mnie dwóch chłopców. 
- Kim jesteś ?! Co tu robisz ?! -  Jego głos mimo, że podniesiony brzmiał melodyjnie. 
- Aua ! Moja ręka. 
Nacisk na rękę robi się nieco lżejszy. 
- Gadaj ! 
- Dobra ! No to niedawno okazało się, że jestem herosem. To było niecały tydzień temu. Bogowie pomogli dostać mi się na obrzeża ... Nawet nie wiem co to jest ... Jakiś obóz. Ale kiedy się zbliżyłam chcieli mnie zabić. Więc zaczęłam się tu błąkać a teraz drętwieje mi każda część ciała. 
Uścisk się rozluźnia a ja widzę teraz kto mnie napadł. Jeden z nich jest krępy, ale silny i ma groźny wyraz twarz. Drugi ma chyba brązowe włosy i widać, że jest wyższy ode mnie i na pewno silniejszy. Jest tak ciemno, że niczego nie jestem pewna oprócz tego, że oni są w zbrojach. Ja mam na szyi naszyjnik. Podartą kurtkę i dżinsy i do tego ubłocone buty. Noże straciłam w walce z harpiami. Następuje chwila ciszy a potem niespodziewanie wyższy chłopak przerzuca mnie sobie z łatwością przez ramie i niesie w kierunku obozu. Ręce trzyma w zgięciu moich kolan tak, że widzę tylko białe podeszwy jego butów. 
- Pomożecie mi ? 
- Może. - Jego głos jest teraz o wiele milszy.

Erin
Kiedy ta trójka znika zostajemy same z Filotes i Ateną 
- Erin ... Jake wasze zadanie jest w pewnym sensie powiązane ze sobą.
Chodźcie za mną po czym wyciąga ku nam rękę a ja rzucam ostatnie spojrzenie bratu zanim znikam. Kiedy ponownie otwieram oczy znajdujemy się w ogrodach Persefony w Hadesie. Filotest siada na jednej z wielu ław zbudowanych z kości. Ostrożnie przysiadam na jej krańcu a Jake nadal stoi. 
- Moi drodzy wasza zadania są różne, ale aby móc je przebyć, wasza droga musi się przeciąć ... Jake, musisz odnaleźć siostrę.
 Chłopak potakująco kiwa głową
- A ty Erin, odnaleźć musisz ...

Rozdział X

Elena
Patrzę na Jake'a. Jak mogę mu pomoc odzyskać pamięć ? Oczyszczam umysł z tych myśli. To później. Wracam do rozmowy przy ognisku. 
- Wy też idziecie do obozu ... Tego ... Jak mu tam ? - pytam. 
- Niezupełnie. Mamy ferie i jakoś tak wyszło, że Nico zabrał się z nami. - mówi Anabeth. 
Bawię się naszyjnikiem. Prawda, bo tak nazywał się nóż pojawiał się w mojej dłoni i znów wisiał na szyi. I tak w kółko. Jake patrzy na coś na jego dłoni. To chyba naszyjnik. Chciałabym podejść i zobaczyć, ale tego nie robię. 
- Został nam jeden skok i Ellie trafi bezpiecznie do obozu. - mówi Erin. 
Jeden skok ? Potem się rozdzielimy ? Zobaczę ich jeszcze ? Erin spełni misje. Jake znajdzie ... To czego on tam szuka. A ja ? Stresuję się bardziej. Mój nóż odbija światło ognia. Badam każdy jego element. Potem zastanawiam się co dalej. Otwieram usta żeby coś powiedzieć, ale milknę. Alithia. Prawda. 
- Czyli bez problemu. - mowię w końcu. 
Naciskam we właściwy punkt. 
- Trzeba was ekskortować. - mówi Nico. - Dwoje dzieci Posejdona w jednym miejscu to niebezpieczne. Potrzebna wam pomoc. 
To Jake miał nam pomagać a teraz nas nie zna. Zerkam na niego. Zły ruch. Patrzy na mnie. Odwracamy wzrok. 
- Dlatego wy z nami nie idziecie. - mówi Erin do naszych gości. 
Wszyscy jednocześnie wybuchają. Jedynie ja i Jake się nie odzywamy. Wstaję. 
- Dosyć ! Skoro to takie niebezpieczne to niech Percy i Anabeth zostaną. Nico. - zwracam się do chłopaka - Czy wszyscy z waszej mrocznej rodzinki są takimi awantirnikami ? Erin ma na tyle siły żeby nas przenieść. Jake pomoże nam w razie potrzeby. Prawa Jake ? 
Mamrocze coś o tym, że trzeba się spieszyć. 
- A ja nie jestem bezbronna. Nawet jak na nowicjusza to jestem niezła. Załatwiłam tego śluzaka. No i mamy Scareda i Fatum. I Blooda. I nie ma problemu. Tak ? 
Fatum szczeka. Percy podskakuje. Fatum znów szczeka. Sygnał. Szukam zagrożenia. Nóż w pogotowiu. Erin też sie podrywa. Percy wyciąga znikąd ostry miecz. 
- Czad. - mówię. 
Mój brat puszcza do mnie oko. Nico też ma miecz - lśniący i czarny. Erin zmienia bransoletkę w sztylet a Jake naciąga cieciwę łuku. Anabeth stoi do mnie plecami wiec nie widzę co robi. Okazuje się, że stworzyliśmy krąg obronny. A w samym jego środku stoję ja. Czuje się okropnie. 
- No wiecie co ? 
Kilkoro z nich patrzy na mnie. Nie mogę nawet ruszyć ręką żeby nie wbić w kogoś broni. Za paskiem mam kilka noży, ale nawet gdyby udało mi sie do nich sięgnąć na niewiele by mi się zdały, bo nad nami pojawiają się skrzydlate stwory. Wrzeszczą i drapią szponami ściany budynków które tworzą zaułek. Mają ludzkie ciała. Ale są opierzone i śmierdzą zgniłym mięsem. Ich skóra lśni od śliskiej mazi. 
- Harpie ! - krzyczy Anabeth. 
Harpii jest tak dużo że w zaułku robi sie ciemno i okropnie. Zapach przyprawia mnie o mdłości. Jedna z nich nurkuje w naszym kierunku i wyciąga do nas swoje szpony gdy zostaje jej wbita w klatkę piersiową strzała. Kolejne atakują. Nacierają coraz liczniej. Słyszę dźwięk rozdarcia materiału i krzyk. Nie widzę kto to. Krzyczę i rzucam nożami zza paska w lecące Harpie. Alathaiem dźgam te które są na tyle blisko by je dosięgnąć. Powinnam być przerażona. Ale nie. Budzi sie we mnie zew walki. Wiem jak zareagować. Nie trzęsę sie w kącie ze strachu. Walczę. Kiedy ataki zwalniają zaraz nadchodzą gwałtowniej. 
- Elena !- to Percy - Jak dobrze panujesz nad wodą !? 
 Przez moją głowę przetacza sie tysiąc myśli jednocześnie. 
- W miarę. 
- Świetnie ! 
Słyszę wybuch na ulicy. Potem kolejny i do zaułka wlewa sie woda. Wiem co robić. Ja i Percy stoimy ramie w ramie. Skup się - Rozkazuję sobie. Z mojej głowy znika wszystko. Percy i ja działamy jak zorganizowany zepsuł. Ja ściągam wodę do zaułka i kierują ja na Harpie a Percy formuje z wody ostre jak brzytwy szpice. Szpice ranią Harpie. Osłabiają je. Dezorientują. Pozostali kończą sprawę. Ale ja nadal czuje rządzę. Zimno przeszywa moją głowę. Powietrze się ochładza. Woda wokół mnie zaczyna zamrarzać. 
- Elena ! 
Wracam do rzeczywistości. Nie patrzę na innych. Udaję, że mdleję. Ale nie czuję się słaba. Raczej nasycona. Lód pod moimi palcami zmienia się w wodę. Ktoś mnie podnosi. Sadza przy ogniu. Ale ogień gaśnie. Wieje zimny wiatr a ja nie wiem czy się bardziej tym cieszę czy martwię. Już nigdy nie pozwolę sobie na użycie tej techniki. Muszę trzymać klątwę na krótkiej smyczy. Z drugiej strony chcę pogrążyć wszystko wokół w lodzie. To by mnie zabiło. Ale mam wrażenie że uzyskałabym wtedy satysfakcję. Słucham wszystkiego. 
- Co to było ? - pyta cicho Nico ... 

Jake
Wszystko wokół było zamarznięte tak jakby zatrzymane w czasie. Potwory zawisły w wodzie na wysokości trzech metrów. Pośrodku tego wszystkiego na jedynym suchym skrawku ziemi byliśmy : Ja, Nico ze zdziwieniem wpatrzony w skuloną w rogu Elli, Anabeth wtulona w Percy'ego z podziwem oglądającego dzieło swojej młodszej siostry i Erin, przez krótki moment wpatrzona w lodowe skały, które nas otaczały z autentycznym podziwem i nutką zazdrości. Jednak jakby poczuła mój wzrok na sobie i przybrała znów ten kamienny wyraz twarzy, chowając emocje do środka. Elli siedziała tylko w kącie i odzyskiwała utraconą energie.
- Ej, CO TO BYŁO ?-zapytał całkiem zdezorientowany Nico. 
- Raczej nie CO, bo to widzimy wsztscy, ale JAK ty to zrobiłaś ?-zapytała z podziwem i wrodzoną mądrością Annabeth. 
- Kurde brawo siostra !-krzyknął Percy. 
-Taaa super, ale bez podniety trzeba sie z tond zbierać.- jak zwykle oschle zgasila wszystkich Erin. 
Zaraz co ? Jakie jak zwykle ? Przecież ja ich nie znam...hmmm dziwne... Może mają rację, że straciłem pamięć ? 
- No wiecie, bo ja właściwie....- zaczęła Elli, ale nie dałem jej dokończyć 
- Sory, ale ta mądrala ma rację - zmusiłem się żeby przyznać Erin racje mimo iż nienawidzę tego robić 
- Taa te potwory zaraz się uwolnią, czuje jak wzrasta w nich energia. 
- Musimy spadać. - dorzuciła Annabeth.

czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział IX

ERIN

Ellie niepewnie potakuje. Nagle do uliczki wbiega zdyszany Jake. Trójka herosów wyciąga broń, a ja nadal wypatruje się gniewnie w Nica.
-Gdzie moja pizza?-Pyta łakomie Elena podchodząc do chłopaka
-Yyy jaka pizza czy my się znamy?-Pyta autentycznie zaskoczony Dopiero po usłyszeniu jego reakcji zwracam na niego swoje granatowe ślepia.
-Co ty odwalasz?-warczę Jake jakby dopiero teraz mnie zobaczył szybkim krokiem podchodzi do mnie i mówi.
-Chyba masz mi pomóc odnaleźć siostrę-mówi spiętym głosem
-Na Zeusa czyś ty jeszcze mocniej zidiociał?!
 -Ale ja cię nie znam!! Dopiero przed chwilą twój ojciec powiedział mi iż mam się z tobą spotkać! Wymieniam spojrzenie z Nico.
-Yhym chyba należą się nam wyjaśnienia!-Mówi rozsądnie Annabeth.
 Spojrzenia wszystkich spoczywają na mnie. Lekkim ruchem ręki pokazuje ognisko po czym siadam Tylem do nich. Wszyscy po kolei zajmują miejsca wokół mnie.
-Jake co ty odwalasz?-Pytam jak najspokojniejszym tonem na jaki mnie stać czyli dosyć nerwowym
-Ale ja nie wiem! Spotkałem twojego ojca i jak mi się zwrócić do ciebie po pomoc!!
-Przecież ja od tygodnia jestem zmuszona znosić twoje towarzystwo!! Dziw że cię jeszcze nie zabiłam-Unoszę niedowierzająco brew
-Ale...
-Idiota-komentuje Ellie-Nawet się ze mną całowałeś i niby nic nie pamiętasz? Nie ściemniaj!
 -Wow wreszcie coś sensownego!-mówię ironicznie
 -No ale...!-zaczyna Jake
-Ellie wytłumacz to z nim-Patrzę na nią znacząco-Idź...

Kiedy Elena zniknęła z pola widzenia zwróciłam spojrzenie moje na Percygo i Annabeth.
-Musicie przysiąc na Styks iż nic co tu usłyszy o bądź zobaczycie nie ujrzy światła dziennego. Para spojrzą na v siebie, a kiedy dziewczyna lekko skinęła głową powiedzieli.
 -Przysięgamy na Styks Niebo nad nami ściemniało i zagrzmiało.
 -Kim jesteś? Skąd się znacie? Dlaczego cię nigdy nie widziałam w obozie?
-Zalał mnie grad pytań ze strony Annabeth Lekko rozchyliłam usta w niemym zdziwieniu nie byłam przyzwyczajona do takiego... Natłoku informacji człowiek się odzwyczaja po paru stuleciak od tak zwykłych zachowań. Dziewczyna widząc moje oszołomienie zwolniła.
-Może na początek jak masz na imię? To chyba mogę ujawnić
-Erin...-Odpowiadam z wachaniem-Co tu robicie? -nie spytasz o to kim jesteśmy?-pyta zdziwiony Percy -Twoja sława cię wyprzedza Perseuszu...-mowie patrząc w tańczące płomyki ognia
-Skąd...? -Jesteś sławny...


-Ile czasu ci zostało? Co to za...ym lek??-Pyta Nico Para patrzy się na niego zdziwiona.
-Teraz minie mój ostatni dzień koniec o 18 około... Nie wiem co to za lek ale zanim mnie czas muszę znów wrócić do domu-Mowie przygryzając dolną wargę.
-Chwila o co tu chodzi?!-Krzyczy Percy-Nico wytłumacz nam co się dzieje!
Brat patrzy na mnie z niemym pytaniem. Co mi szkodzi? I tak przysięgli... Lekko niemal niezauważalnie kiwam głową. Nico bierze głęboki oddech i mówi:
- To jest Erin Schatten...moja...Siostra.-Na twarzach herosów wykwita zdumienie
-Jak jak to czyli Hades złamał przysięgę?-Jąka się Annabeth
-Nie nie złamał -No ale przecież ty...żyjesz!
-A kto tak powiedział?-Pytam z ironią patrząc jej w oczy Dziewczyna odchyla się do tyłu.
 -Jak to jest możliwe?-Wciąga powietrze przez nos a usta ściąga w kreskę
-Nie żyję.... Zabito mnie...-mowie emocji głosem
 -Ale kto kiedy??-Pyta podniesionym głosem syn Posejdona
-To juz nie twój problem herosie... Za późno...
 -Ale mogę... No nie wiem ukarać winnych?!
 Śmieje się z ironią
-Nie rozumiesz... Moi mordercy są już na polach kary... Od przeszło 500 lat...
-Uśmiecham się gorzko Ocieram wypalony znak, nie chce patrzeć na ich współczucie
-Dlaczego Nico cię nie wydostał tak jak Hazel? Podrywam głowę
 -Kto to Hazel?-Mierzę spojrzeniem brata
-Młody? -To ymm...-Rzuca nienawiste spojrzenie Annabeth - Nasza siostra córka...Plutona Zaciskam pięści, rzymianinka to dlatego mi nie powiedział...
Zaciskam pięści, rzymianinka to dlatego mi nie powiedział...
-Er no wiesz oni się zmienili... Mam wśród nich przyjaciół... Patrzę na niego spod zmrużonych powiek. -Oni się nie zmieniają... Annabeth chrząka znacząco.
-O co chodzi... Erin?-Pyta z obawą
-To oni-warczę -Ale kto? -Rzymianie
-Co oni ci zrobili? -Wywołali pierwszą bratobójczą wojnę w której...zabili mnie moi przyjaciele... Herosi patrzą na mnie zszokowani na szczęście w tym mm momencie zauważam Ellie i Jaka
-Koniec rozmowy to zostaje między nami-warczę
 -Ale...-zaczyna Nico Rzucam mu wściekłe spojrzenie po czym natychmiast milknie
 -Nie ma żadnego ale...-Cedzę przez zęby

ELLIE

Wzdycham. Jake wstaje a ja podążam za nim. Stajemy na tyle daleko żeby nikt nas nie słyszał.
- Co się dzieje ? - pytam.
Mój umysł jest teraz czysty i nie zawalony myślami.
- Czy my się całowaliśmy ?
Patrzę na niego. Mam ochotę go udusić.
- Nie pamiętasz ? - Kręci głową.
- Niecały tydzień temu okazało się że moim ojcem jest Posejdon. Erin ma za zadanie doprowadzić mnie do jakiegoś obozu. Po drodze spotkałyśmy ciebie i ... Patrzę na swoje buty.
 - Było pare potworów i Erin była ranna. I wtedy chciałeś mnie pocieszyć. Pocałowałeś mnie. Naprawdę nic nie pamiętasz ? A korytarz luster ? Nie rozumiem. - mówię.
Przecież poszedł tylko po pizzę a wrócił z ubytkiem w pamięci i do tego wymaga od Erin pomocy w znalezieniu ... Czy on powiedział siostry ? Co się tu wyrabia ?
- Pamiętasz cokolwiek z naszej wędrówki ?
- Nie.
- To jest Erin. Ja jestem Elena. Tam siedzi Fatum. A ta trójka to nie wiem.
Mam nadzieję że Erin pokojowo załatwiła rozmowę z tymi tajemniczymi osobami. Percy. Mój brat ? Dlaczego w jeden tydzień całe życie robi zwrot i nagle już niewiadomo na co patrzeć żeby nie schrzanić sobie przyszłości. Choćby klątwą. Jestem Przeklęta.
- Erin ! Odwraca się.
- Co ?!
- Zaraz umrę z głodu !
- Idź po tę pizzę i nie zawracaj mi teraz głowy ! Masz tu forsę ! I weź tego jak mu tam ... Acha idiotę ze sobą !
...
Siedzimy na krawężniku i zjadamy pizzę. Ja pożeram kawałek za kawałkiem rejestrując co jakiś czas otoczenie w poszukiwaniu niebezpieczeństw. Jake nie nawiązuje kontaktu. Jest mi z tego powodu smutno.
- A co pamiętasz ?
- Nie twoja sprawa, niebiesko włosa.
Jeszcze gorzej. Odgryzam kolejny kawałek. Pizza jest pyszna. Dobrze że kupiłam więcej niż jedno pudełko.
- Tak mnie nazwałeś podczas podróży. Niebieskowłosa. Masz kruka. Pamiętasz go ?
Kiwa.
- A gitarę ? Ten łuk.
Kiwa.
- A to jak pobiliście się z Erin ? Na początku.
Kręci głową. Ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Myślę o mojej mamie. Pewnie strasznie się o mnie martwi.
...
Ponieważ Jake utrzymuje że mnie nie zna wróciliśmy powoli do ,,naszego zaułka ". Niosłam przed sobą jeszcze dwa pudełka pizzy. Zapach był niebiański. Ciekawe czy Erin lubi pizzę. I czy nasi goście lubią pizzę ? Dlaczego o tym myślę ? Pizza. Cudo. Znów myślę o mamie. Zbliżają się wakacje i mama wyjedzie do Kanady na zlot wykładowców mitologii. Co roku mnie na niego zabiera. A jeśli nie zdążę ? Jejku. Staję za rogiem. Jake prawie na mnie wpada. A jeśli nie zdążę ? Jak ja jej powiem to wszystko ? Jak ona to odbierze ? I nawet nie wiem co to ten obóz. No bo bezpieczne miejsce może oznaczać wszystko.
Wchodzę do zaułka i rozmowa cichnie.
- Pizza !
Percy klaszcze i zaciera ręce.
- Ty też kochasz pizzę ?- pytam Percy'ego.
- Tak !
Uśmiecham się. Każdy bierze po kawałku.
- Hej. Ja was wogule nie znam ! Jestem Elena. Eee i miło mi was poznać.
- Anabeth. Córka Ateny. Dziewczyna Glonomóżdżka. - mówi złotówłosa.
- To ja. - tłumaczy Percy.
- Nico di Angelo. Syn Hadesa.
- A to jest Jake. Aktualnie nas nie lubi. - przedstawiam go i patrzę na Jake'a zgryźliwie.
  Co jest moją specjalnością ? Rozładowanie atmosfery. Percy zaczął mi opowiadać o zaletach bycia dzieckiem Pana mórz. Inni przysłuchiwali się temu. Czasami następowała zmiana tematu. Tylko Jake był milczący. Obserwował. Naprawdę polubiłam Percy'ego. I Anabeth. Chociaż nie mogę zrozumieć jak takie przeciwieństwa ze sobą chodzą. Nie mam pojęcia jaki będzie nasz kolejny ruch. To Erin dowodzi.

JAKE

Nie wiem co one do mnie mają. Ta Erin cały czas się drze i o wsztstko wkurza. Zgrywa twardzielke, kryjąc w sobie mnóstwo emocji, które czuję. To jest dziwne i głupie, bo wcake nie są mi potrzebne! A ta druga niebiesko włosa......Elli, no właśnie jednak wydaje mi się, że skądś ją znam.
 -Ok jak mamy się nienawidzić to prosz. Jesteście strasznie śmieszne z tym obrażaniem się i krzyczeniem. Naprawdę was nie kojarzę, ale taki powód do uśmiechu to raczej trudne do zapomnienia. A jak ktoś będzie chciał się czegoś dowiedzieć o mojej rozmowie z Hadesem lub pomóc mi sobie coś przypomnieć to niech da znać. Jestem u siebie, czyli po drugiej stronie ogniska. Niebieskowłosa rzuciła mi dziwne spojrzenie. Nie wiem czemu, ale może było to związane z tą drugą stroną ogniska. To wspomnienie wydawało się trochę znajome. Gdy chciałem sobie coś przypomnieć to poczułem straszny ból głowy, więc przestałem. Odszedłem na swoje miejsce, a na moim ramieniu przysiadł Blood.
 -No to teraz sobie pogadamy-uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po głowie. Wszyscy wrócili do kłótni ze swoim rodzeństwem całkowicie zapominając o mojej obecności, dzięki czemu w spokoju oglądałem ten kabaret. Wziąłem kawałek pizzy z pudełka i podałem go krukowi. Sam wziąłem drugi i zjadłem dobrze się bawiąc. "Oszalałeś?!?!? Nie zapomnij o swojej misji. Twoja siostra nie będzie czekała w nieskończoność. Czas ci się kończy..." Tak głos Hadesa wszystko popsuł. Muszę znaleźć siostrę!!!! Ile mam czasu? Nie wiem...ale miło patrzy się na tych śmiesznych ludzi.... co mam robić??? Coś zaczęło wypalac mi dziurę w spodniach. Był to naszyjnik. Teraz pod nie wyraźnym dalej imieniem pojawił się napis "Spiesz się Jake. Potrzebuje cie..."

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział VIII

ELENA

Erin patrzy na mnie. 
- Musimy ruszać. 
Spuszczam wzrok. Nie patrzę na Jake'a. Niestety on tak. Wwierca we mnie swoje kolorowe oczy. Jedno czarne, drugie brązowe. Widziałam jak cieszył się śmiercią tamtego człowieka. Jak śmiał się z jego cierpienia. ,,Syn śmierci''. 
- Kiedy ? - pytam zachrypłym od krzyków głosem. 
- Kiedy zapadnie całkowita ciemność. Jakieś pół godziny. Chodź. Tam jest wodospad. 
Pomaga mi wstać. 
Klękam nad wodą. Erin nabiera do dłoni wodę. Powoli pije. I nagle stoję w wodzie po pas. Nurkuję. Woda niesie mnie, a ja się jej poddaję. Dno jest niżej niż myślałam i kiedy dotykam zimnej skały otaczają mnie ciemności. I wtedy to robię. Nabieram wody w płuca. I ... Nic się nie dzieje. Oddycham ! Czy to dlatego że moim ojcem jest Posejdon ? Ale jak to możliwe ? Bogowie greccy istnieli w umysłach Greków dwa tysiące lat temu. 
- Eleno. 
Podrywam głowę. Przede mną, na dnie wodospadu stoi mężczyzna. Ma oczy w kolorze oceanu i czarne włosy. Ubrany jest w togę w kolorze piany morskiej, a w ręku trzyma ostry Trójząb. Wstaję z klęczek. 
- Kim ... 
- Jestem twoim ojcem. Jestem Posejdonem. Jesteś tak podobna do matki. 
Uśmiecha się do mnie. W moich uszach odbija się ryk wodospadu płynącego nad nami. 
- Chcę abyś wiedziała, że istnieję. Żałuję, iż nie mogłem spędzić tych szesnastu lat z tobą i twoją mamą, ale jestem Bogiem i nie mogę tak postępować. Jednak zawsze byłem blisko ciebie. 
Słucham go oniemiała. 
- Dlaczego nie ukazałeś mi się wcześniej ?
Patrzy na mnie jakby był ze mnie dumny. 
- Masz wielką moc. A to wiąże się z odpowiedzialnością. Mój brat, Zeus, dowiedziawszy się o twoich narodzinach wpadł w słuszny gniew. Chciał cię zabić, jednak go powstrzymałem. Cudem, bo to już moje drugie takie wykroczenie. 
- Nie odpowiedziałeś na pytanie. 
- Ja i wszyscy bogowie nie możemy stykać się z wami, herosami. Jednak istnieją pewne wyjątki. 
- Co to znaczy drugie takie wykroczenie. 
Wzdycha. 
- To długa historia. Masz brata, który również nie powinien się narodzić. Przepraszam. Okropnie  to zabrzmiało. Percy ma 17 lat i jest jednym z najdzielniejszych Herosów tych czasów. Niedługo go poznasz. Zdaje się że widzi nas. Ma sen. Ale nie po to tu jestem. Chodzi o twoją siłę. Musisz nauczyć się nad nią panować. Ucz się pilnie i szybko. 
- O co chodzi z tą klątwą ?
Zmarkotniał jakby. 
- Za każdym razem, gdy zmienisz wodę w lód ty też powoli się w niego zmieniasz. Masz mój nóż. 
Dotykam naszyjnika i po chwili trzymam w ręku nóż. 
- To nóż z Głębiny. Nazywa się Alitheia, Prawda. Wykuty ze spiżu, złota cesarskiego i mistycznej skały z Głębiny. Nie rozstawaj się z nim. 
I zniknął. Rozpłynął się. 
Kiedy wypływam na powierzchnię jestem sucha. Mimo że woda umyła dokładnie mnie i moje ubranie. Przetwarzam w głowie słowa Posejdona. Wszystkie. Od początku do końca. I tak w kółko. Percy. Mój brat. Spotkam go niedługo. Ciekawe jaki jest. I nagle zdaję sobie sprawę jak to spotkanie podniosło mnie na duchu. Nie mogę być taka ponura. Nie mogę zadręczać się na śmierć. Muszę utrzymać nas razem, bo inaczej Erin lub Jake'a w końcu zaatakuje drugiego i już nie będę mogła ich rozdzielić. 
- Musimy ruszać. Coś ty tam robiła ? - Erin już była gotowa do drogi. 
Jest twarda. Nie okazuje teraz ani krzty emocji. Jake jest mroczny i milczący. Każdy z nas zobaczył prawdę. Co zobaczyli oni ? Czy prawda okaże się prawdziwa ?

Podróż cieniem jest okropna. Mdłości przyprawiają mnie o zawroty głowy. Erin zasypia na ziemi. Wylądowaliśmy na środku ulicy. Przechodnie nie zwracają na nas uwagi. Obserwuję otoczenie. Za naszymi plecami stoi pokaźny budynek z czerwonej cegły. Jest przedpołudniem a jednak przez ulice przetaczają się tłumy. Nie patrzę na Jake'a. 
- Co się dzieje ? - pyta.  
- Nic. 
- Nie kłam. - kładzie mi rękę na ramieniu a mnie przechodzą ciary. 
Oczyszczam umysł z myśli wspomnień i emocji. Odwracam się do niego i zrzucam jego rękę z ramienia. 
- Jestem zestresowana. Tyle. Poza tym nie dawno przeszłam załamanie nerwowe i jeszcze nie do końca z tego wyszłam. Więc zostaw mnie w spokoju. Na jakiś czas. 
Siadam obok Erin a zmęczenie przejmuje nade mną kontrole. 
Mam koszmary i sny. Dobre i złe. Miłe i okropne. Realistyczne i nie. Z sensem i bez niego...
Widzę ocean. Niespokojną wodę. Fale wołają do mnie. Krzyczą na mnie. Są wściekłe. Biją mnie po nagany i rękach. Plecach i twarzy. I nagle woda zamarza. Patrzę w swoje odbicie i widzę białe oczy otoczone biało niebieskimi włosami.
Widzę krew na moich rękach. Ciepła i mokra. Słyszę krzyk. Ludzki krzyk. Wołanie o pomoc. Nic nie robię. Patrzę się w swoje ręce. 
Widzę ludzi. Setki. Tysiące. Miliony. Patrzą na mnie. Ja na nich. Patrzę co robią. Wszyscy podchodzą do mnie i rozpalają ognisko u moich stóp. Po kolei podchodzą i wrzucają do ognia jedzenie przedmioty rośliny i broń. Składają ofiarę. 
Punkt widzenia się zmienia. Widzę wszystko z boku. Jestem lodowym posągiem. Ubrana w lśniącą grecką zbroję trzymająca Trójząb i nóż. Patrząca w dal. Z surowa mina mówiącą : nienawidzę was. 
Znów jestem sobą. Czuję lód. Moje ciało jest z lodu. Moje serce też. Moje oczy. Usta. Nos. Płuca. Palce. Wszystko. 
Patrzę jak kolejka ludzi znika. Już każdy złożył ofiarę. I zdaje sobie sprawę że z moich zamarzniętych oczu płyną łzy. Kąpią na ziemię. Zamarzają. I nagle podchodzi do mnie mroczna postać. To Jake. Patrzy na mnie z pustym wzrokiem. 
- ,,A kiedy ktoś złoży mi ofiarę z moich oczu pociekną łzy. " - mówi wariackim głosem z korytarza luster. 
I budzę się z krzykiem.


Siedzę przy małym ognisku i grzebię w nim patykiem. Jake postanowił kupić coś do jedzenia a Erin opuściła mnie szybko po przebudzeniu. Oboje dziwnie się zachowują. Za sobą słyszę ciche szczeknięcie. Odwracam się i przygniata mnie 50 kilo futra. Fatum liże mnie po twarzy. Śmieję się. 
- Brakowało mi ciebie. 
Siadamy naprzeciwko siebie. Patrzę w jego głębokie, mądre oczy. 

JAKE

Trochę dziwna była ta rozmowa z Elli. Odkąd się poznaliśmy to wszystko i wszyscy się zmienili. Ja też. Właściwie nawet teraz nie jestem pewny swoich uczuć i światopoglądu. Na początku muszę przyznać wydawało mi się, że nie wytrzymam z dwoma rozkapryszonymi dziewczynami, ale teraz myślę nawet o próbie zaufania im. Trochę kręci mi się w głowie po tej podróży cieniem i nagle przed oczami pojawiają się mroczki. Nie, nje mogę zemdleć to takie...idiotyczne. PIZZA mam iść po pizze. Zamykam i otwieram oczy, by pozbyć się otumanienia. To pewnie przez tą podróż. Tak zwane skutki uboczne. Idę do przodu. Nie mam zamiaru się zatrzymać. No cholera mam zamówić zwyczajną pizze!!! To nie powinno być trudne. Ruszam jeszcze szybciej, ale mroczki całkiem pozbawiły mnie wzroku czuję, że upadam pod naporem jakiejś ogromnej siły. Oddycham ciężko próbując wstać i nie dać zabrać się ciemności. Jednak powietrze wokół robi się coraz gęstsze. Zaczynam się dusić. Przed oczami pojawia mi się obraz z dzieciństwa. Bardzo wczesnego, więc nie wiem jak udało mi się to zapamiętać. Tak samo czułem się, gdy matka w szoku po porodowym zaczęła mnke dusić. Teraz też czyjeś lodowate ręce zaciskały się na moim gardle. Szamotałem się w ich żelaznym uścisku, próbując się uwolnić. Na nic się to nie zdało. Ręce zaciskały się mocniej i mocniej. Ciągnęły mnie w dół. Z moich oczu pociekła jedna, jedyna łza, na którą byłem w stanie sobie pozwolić. Moje ciało nagle znalazło się w jakiejś zimnej masie. Nie mogłem otworzyć oczu ani nawet się poruszyć. Po chwili poczułem grunt pod nogami i z ulgą stwierdziłem, że nikt mnie już nie trzyma. Zamrugałem kilka razy i w końcu mogłem coś zobaczyć. Stałem na środku jakieś wielkiej podziemnej jaskini. Nie było żadnych korytarzy, które by do niej prowadziły.
Nagle na ścianie pojawiły się jakieś znaki zmuszając mnie żebym do niej podszedł. Była to starożytna greka i o dziwo od razu zrozumiałem, co jest tu napisane. A były to tylko cztery słowa ,,Dotknij, a poznasz prawdę''( Patí̱ste kai gno̱rízoun ti̱n alí̱theia [ Πατήστε και νωρίζουν την αλήθεια]). Normalnie to nigdy nie dotknąłbym tej głupiej ściany tylko w ramach protestu siadł na podłodze i np. zdjął łuk i zaczął grać.  Ale teraz jakaś siła, którą trudno opisać sama poruszyła moją ręką. Dotknąłem, więc ściany, a ona wciągnęła mnie w siebie. Gdy tylko znalazłem się we wnętrzu ściany (wiem trochę głupio to brzmi, ale to prawda) przed moimi oczami ukazała się moja matka i ojciec. Byłem....nie jestem w stanie tego opisać. To jak połączenie gniewu, tęsknoty, samotności, żalu, smutku i obrzydzenia. Moja matka trzymała mnie ze sztucznym uśmiechem na twarzy w rękach. Nawet teraz byłem w stanie wyczuć, że już wtedy mnie nienawidziła i chętnie rzuciła by mną o podłogę. Ale mogłem również wyczuć coś, zatrzymało ją przed tym. Była to wielka miłość jaką darzyła mego ojca. Nagle mój wzrok skierował się na niego. Nie był sam. Obok stała mała może roczna dziewczynka. Miała jego oczy, a włosy po matce.
Obraz zmienił się jakby tylko czekając, aż zobaczę i rozpoznam wszystkie jego elementy.
Teraz miałem chyba dwa lata i siedziałem przytulony do ojca. Matka spojrzała na małego mnie z obrzydzeniem, więc wtulił się jeszcze mocniej w długą czarną szatę taty. Jej wzrok wtedy przeniósł się na jakoś trzyletnią ładną dziewczynkę. Popatrzyła na nią z taką miłością jaką nigdy w życiu by mnie nie obdarzyła. Tanatos widząc to uśmiechnął się i powiedział dziesięć najbardziej zakłamanych słów:
-Dobrze, że wszyscy są równo traktowani i kochani tak samo.
Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo był zaślepiony miłością do tej okropnej kobiety, że nawet nie zauważył jak mnie straszyła i jak się nade mną znęcała. Ale pytanie jakie w tej chwili mi sie nasuwało to: Kim do cholery jest ta kochana przez moich rodziców dziewczyna? Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek kogoś takiego widział. W tym wszystkim nie zauważyłem kiedy obrazy zniknęły, a mnie spowiła całkowita ciemność.
-Witaj Jake. Jak podobają ci się obrazki z dzieciństwa? Może masz jakieś pytania? Albo chcesz porozmawiać z matką? -zapytał męski głos kryjący się w ciemności.
-Nie, nie chce widzieć mojej matki na oczy! Zresztą ona nie żyje. A i tak mam kilka pytań, ale pirwsze się pokaż, bo inaczej za długo nie pogadamy. -powiedziałem, bo myślałem, że to jakiś duch, a ojciec uczył mnie, że jak jakiegoś spotkam mamy grać na moich warunkach. Ku mojemu zdziwieniu z ciemności wyłonił się pan podziemi-Hades. Przestraszyłem się skąd tyle o mnie wie. -Chcesz grać na swoich zasadach????-zapytał drwiąco, ale mimo to z ledwie zauważalną obawą stał przede mną. Wyglądał jakby nie był pewien, co ma powiedzieć, ale było to tak krótkie wrażenie, że nie wiem czy nie wymyśliłem sobie tego dla dodania otuchy.-Więc,  odrazu uprzedzam, że jak chcesz się czegoś dowiedzieć to gramy na MOICH zasadach. A raczej nie interesuje mnie to czy jesteś zainteresowany uzyskaniem ode mnie jakichkolwiek informacji.-na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale w mgnieniu oka znikł i powrócił jej kaminny i mroczny wyraz.-Powiem ci to, co może być użyteczne. Zataje to czego przemocą albo czymś tam sam zdobędziesz. Ściągnąłem cię tu nie dlatego, że darzę cię sympatią, ale jesteś mi potrzebny. Zdradzę ci rzeczy, które przekarzesz potem mojej córce Erin-na ścianie obok niego pojawił się obraz dziewczyny o czarnych włosach z granatowtm pasemkiem. Wydawało mi się, że gdzieś już ją widziałem, ale nie mogłem sobie tego przypomnieć.-Możesz jej zaufać jest po naszej stronie...
-Czekaj, jakoś nie przypominam sobie żebym wchodził z tobą w jakieś układy. -przerwałem mu.-I tak wogule to kim jest ta dziewczyna na obrazach mojej...rodziny.-ciężko przeszło mi przez gardło słowo ''rodzina''.
-Jeszcze raz mi przerwiesz to cię zabiję. -powiedział spokojnie Hades.-Dziewczyna z obrazów to twoja starsza o rok siostra. Teraz będzie dokładnie w twoim wieku, bo....hmmm jakby to powiedzieć miała mały wypadek, gdy dawno temu z Zeusem przenieśliśmy ją do obozu herosów starając się ją upodobnić do córek Ateny. No wiesz to taki jakby....postuj w rozwoju, ale to nie jest ważne tylko to, że ona zaczęła się już przeradzać w dawną siebie, bo jej moc jest za wielka, aby zmieścić się w ciele słabszego półboga. Musisz ją znaleźć, bo....
- Dlaczego jej nie pamiętam? Dlaczego z Zeusem zabraliście mi ją? Czyli teraz jesteśmy jakby bliźniakami???-przerwałem znowu, bo miałem tyle pytań, że nie mogłem się powstrzymać. Hades zrobił się cały czerwony, także gdyby nie powaga sytuacji wybuchnął bym śmiechem.
-Nie zrozumiałeś czegoś w zdaniu NIE PRZERYWAJ!?!?!?!?!-zapytał gniwnie-Nasza rozmowa jest zakończona. Oddam ci wszystkie wspomnienia i dam ci to co miałem ci powiedzieć. Dostaniesz gratis za hamskie zachowanie niespodziankę. Będzie to ból jakiego nigdy nie czułeś, gdy tylko zaboli coś Raven, to znaczy twoją siostrę. Mogę tak zrobić, bo teraz jesteście bliźniakami. Chciałem Ci oszczędzić trochę bólu, ale nie chcesz dać sobie pomóc. Mimo to odpowiem na twoje wcześniejsze pytania.-westchnął w poczuciu bezsilności. -Nie pamiętasz jej, bo Zeus wymazał twoje wspomnienia z tego czasu. Jak już wcześniej mówiłem tak teraz jesteście bliźniakami. Z Zeusem zabraliśmy ją,  bo miał zakaz bycia ojcem i mężem, ponieważ jego dzieci są równie silne, co te wielkiej trójki. Gdy złamał zakaz liczyliśmy na to, że nie odkryjecie swojej mocy, ale Raven bardzo szybko zorientowała się, że ją ma. Stąd nasza decyzja o przeniesieniu jej. Teraz jest nam potrzbna razem z tobą. Nie pytaj o waszą moc wkrótce sam się o niej dowiesz.-Hades zaczął się rozmywać.-Weź pizze.-znika całkiem.
Zaraz co??? O jaką pizze mu chodziło??? Nie wiem i miałem czasu się nad tym zastanowić,  bo poczułem nagły ból głowy i....poczułem się jakbym umierał...

Budzę się na ulicy.  Nade mną siedzi czarny kruk. Przypominam sobie, że to mój kruk Blood. W kieszeni czuję palący naszyjnik, który (jak wiem dzięki przekazowi Hadesa) doprowadzi mnie do mojej siostry. Wiem, że dużo razy użył jej imienia kiedy rozmawialiśmy,  ale teraz go nie pamiętam. Wiem od niego,  że jej imię wypisane jest na naszyjniku, ale dalej jest niewidoczne. Blood ciągnie mnie za kurtkę i bez wahania ruszam za nim. Ufam mu całkowicie.  Nie wiem dlaczego, ale po prostu tak jest. Dochodzimy do zaułka, z którego słychać krzyki. Blood tam wlatuje. Chwilę się waham, lecz potem wchodzę za nim. Przed sobą widzę pięć osób zwróconych do mnie twarzą. Stoją przy ognisku i gapią się na mnie jakby zobaczyli ducha.

ERIN

Zaraz kiedy wylądowalismy na ulicy  obraz przed moimi oczami zamazał się a ja upadłam nieprzytomna. Chciałabym powiedzieć iż dobrze spałam jednak tak nie było sny herosów są zazwyczaj dosyć…nieprzyjemne. Ja sama upadłam pośrodku mrocznego okrągłego pokoju na którego ścianach wisiały ciemne tkaniny nagle opadły a za nich wynurzyły się różnorakie lustra i te nowoczesne i te staroświeckie misternie rzeźbione widzę w nich siebie. Podnoszę się i rozglądam wyczekuje… Czego? Sama nie wiem. Po chwili czuję pieczenie jakby ktoś włożył mi do płomieni rękę mocno drapię ją a skóra pod moim dotykiem łuszczy się i opada niczym węża jednak to jest coś innego na tym moja tortura się nie kończy spoglądam ku lustrom i widzę jak moja twarz łuszczy się Krzyczę, czuję się niczym palona żywcem. Opadam na kolana wokół mnie zebrał się popiół. Również ściąga i tkanki opadają wkrótce zostaje ze mnie jedynie trup. Nie czuję ale widzę… Pomieszczenie wiruje a wokół mnie rozlega się obłąkany śmiech a ciche głosy szepczą
-Śmierć, śmierć śmierć- I wybuchają przerażającym chichotem
Zakrywam głowę o ile tak mogę nazwać moją czaszkę rękoma. Dygoczę. Nic nie czuję… Ani bólu ani palców dotykających mego czoła. Nie mogę nic powiedzieć nie mogę… Jestem tylko duszą bez ciała… Słyszę ciche wołanie:
-Erin, Erin…
Pomieszczenie wiruje coraz szybcej aż nagle wszystko ustaje a ja unoszę się nad ziemią moje szczątki powracają do mnie a ja czuję nieprzyjemnie mrowinie. Po chwili jestem sobą z ciałem,skórą i włosami. Wszystko wokół mnie rozbłyska a ja znajduję się na leśnej polanie otoczona zewsząd drzewami księżyc wisi wprost nade mną, a z gąszczu wychodzi czarnowłosa kobieta o brązowych oczach. Ubrana jest w zwiewną suknie w kolorze czarnym przepasana jest srebrzystym pasem. Jest boso a koło niej kroczy wilk. Na jej włosach widnieje jaśniejący niczym gwiazda diadem. Jest to Filotest jedna z tych bogiń które od zawsze mi sprzyjały.
-Nareszcie wśród żywych- Mówi uśmiechając się lekko
-Pani-Pochylam lekko głowę
Za dawnych dni towarzyszyłam jej jako posłanniczka.
-Nie zostało ci wiele czasu- Mówi troskliwym głosem gdyż w końcu jest boginią czułości
Jeszcze tylko dwa dni myślę.
-Czy mogę ci w czymś pomóc Filotes?- pytam
Ona jednak patrzy na mnie a w jej oczach igrają wesołe ogniki
-Ty mi nie ale ja tobie wręcz przeciwnie- mówi z tajemniczym uśmiechem i chwyta mój nadgarstek a ja czuję nieodpartą radość.
Wiem iż to tylko przez nią ale nie zamierzam się opierać takiej eufori nie czułam od dawna. Nagle to odczucie mija a ja spoglądam z tęsknotą na rękę i z zdziwieniem odkrywam iż na nadgarstku wypalony mam znak nieskończoności.
-Jak to?-pytam
Filotes uśmiecha się jednak i mówi:
-Ten znak pomoże ci się dostać do obozu kiedy będziesz już blisko domu zacznie blednąć jednak pamiętaj on nigdy nie zniknie kiedy tylko się oddalisz znów będzie wyrazisty… Gdyż zawsze aż po nieskończoność to obóz będzie twoim prawdziwym domem któ®ego nic nie zastąpi…
Bogini zaczyna blednąć a ja budzę się. Leżę na prowizorycznym posłaniu a obok ognia siedzi Ellie. Wygląda przerażająco jest blada a jej niebieski włosy wydają się mi upiorne… Po czym spogląda na mnie a tuż przy źrenicy czai się śnieżnobiała otchłań… Mimowolnie wzdrygam się i patrzę na nadgarstek gdzie wypalony mi został znak nieskończoności.
-Wszystko okej?-pyta
-Tak, tak-Pośpiesznie odpowiadam nie chcę mówić jej o rozmowie z Filotes
-Gdzie Jake?-Wymyślam na poczekaniu
-Poszedł po coś do jedzenia.
-Może ja ten no też…-Zaczynam się jąkać
Zrywam się szybko na równe nogi i szybkim krokiem dochodzę do wylotu zaułka. Wychwytuję zdziwioną minę Eleny ale nic sobie z niej nie robię. Zauważam iż znajdujemy się w dużym mieście a dokładniej w Allentown jak głosi tablica turystyczna. Rozglądam się dookoła, wkładam ręce do kieszeni kurtki i ruszam przed siebie w bliżej nie określonym kierunku. Kiedy mijam pobliską kawiarnię dociera do mnie pyszny aromat kawy. Wzdycham i chcąc nie chcąc moje nogi same kierują się ku temu niebiańskiemu zapachowi. Podchodzę do lady zamawiam:
-Poproszę mocną czarną- mówię z lekkim francuskim akcentem który cechuje moje pochodzenie- Na wynos
Kelner szybko mnie obsługuje a ja upijam łyk kawy. Nawet lepsze niż nektar myślę. Kiedy wychodzę zderzam się z kimś jednak utrzymuję równowagę. Wpadłam na wysokiego czarnowłosego chłopaka o morskich oczach.
-Przepraszam- Mówimy w tym samym momencie a on parska śmiechem ja jednak zachowuje powagę i pozwalam sobie tylko na nikły cień uśmiechu.
-Z kim miałem czelność się zderzyć?-Pyta z zawadckim uśmiechem
Nie wiem dlaczego ale odpowiadam mu.
-Erin a ja mam do czynienia…-nie daje mi dokończyć
-Percy
Coś jakby cień wspomnienia przemyka przez moją głowę. Mam wrażenie iż skądś go kojarzę a przynajmniej jego imię… Ale to mi umyka… nie wiem… Kręcę głową i odsuwam się od drzwi aby mógł wejść. Jednak on zamiast to zrobić zaczyna wołać:
-Ej Anabeth!
Kto to jest u licha?! Już zamierzam się chyłkiem wycofać gdy zauważam… Nica. Mojego brata, osobę którą znam od lat… Jedyną przy której się uśmiecham tak naprawdę ale to nie jest dobry moment na spotkanie rodzinne nie mogę mu dać nadziei iż żyję i mogę być starszą siostrą o jakiej marzył… Nie jestem Biancą tak wiem ale mimo wszystko jesteśmy rodziną. Uff jak dobrze że mnie nie zauważył stoi obok blond włosej dziewczyny i rozmawia. Cicho wycofuje się jednak Percy ponownie woła niejaką Annabeth. Nagle towarzyszka Nica obraca się a ja nie mam drogi ucieczki wzrok brata kieruje się na mnie.
-Er?-Pyta zaskoczony mruga parokrotnie a ja stoje niczym skamieniała
Łzy napływają mi do oczu, widzę na sobie zaskoczony wzrok niebieskookiego nagle Nico robi krok w moją stronę a ja upuszczam kawę a następnie zrywam się do biegu. Przeciskam się pomiędzy ludzi a za sobą słyszę krzyki:
-Erin stój!
Jednak ja nie zaprzestaję biegu.
-Nico!!-Słyszę dziewczęcy głos za mną.

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział VII

ERIN

Puszczam się pędem w kierunku głosu. Po niedługim czasie docieram nad wodospad, gdzie klęczy chłopak,  chwytający się za głowę.
-Co ci jest?-Pytam zachrypniętym głosem
On jednak patrzy się na mnie zwierzęcym wzrokiem, szybko podnosi się z kolan i już jest parę kroków przede mną
-Jake? Okej? 
On jednak chwyta mnie za gardło i pyta:
-Nie jestem potworem, prawda?-wygląda niczym obłąkaniec.
Przed oczyma pojawiają mi się mroczki
-Przestań-charczę gdyż zaczyna mi brakować tlenu.
Myśl, Erin myśl.
-Jesteś-wykrztuszam po czym mój zapas tlenu się kończy...
-Walcz dziewczyno-mówi moja podświadomość.
-Ale ciemność to dobre wyjście-podpowiada moja mroczna natura.
-Chyba nie chcesz umrzeć?
-Nie-wykrztuszam ostatkiem sił, a wtedy Jake jakby opamiętuje się i puszcza mnie. Odbiega na drugą stronę polany, kiedy ja walczę o oddech.
-Przepraszam-mówi łamiącym się głosem.
Zauważam, iż skulił się sam w sobie. Siedzi z podkulonymi nogami i patrzy na mnie wzrokiem zastraszonej zwierzyny. Kiedy mój oddech w miarę się uspokaja podnoszę się i krzywię z bólu, gdyż cała moja szyja jest obolała. Mimo tego zaczynam iść w kierunku lasu nie oglądając się. Mam dość. Siadam pod jednym z setek drzew i ukrywam twarz w dłoniach.
-Za jakie grzechy mnie to spotyka?-szepcze.
Do oczu napływają mi łzy i mimo tego, iż je powstrzymuje wypływają opadając na i tak już mokre policzki. ,,Czym ja zawiniłam? Przecież nie jestem zła! To dlaczego spotykają mnie same złe rzeczy?!” Emocje we mnie opadają i czuję się po prostu pokonana. Jestem tylko jedną osobą, a cierpię jak wiele… Ból jest nieodłączną częścią życia, wiem. Ale czy nie można by go tak po prostu odjąć? Ile mogę jeszcze znieść zanim moja wola przetrwania upadnie?
-Koniec…-Szepcze-Nie ja tu jestem ważna i tak za 3 dni umrę muszę im pomóc… Ja nie mam nic do stracenia…
Wstaję i idę przed siebie. Nagle wychodzę na polanę gdzie widzę skuloną Ellie. Podchodzę do niej i mówię najłagodniejszym głosem na jaki mnie stać
-Elena...
Ona jednak nie odpowiada ponownie wymawiam jej imię ale to również nie daje efektu. Lekko dotykam jej ramienia jednak ona podrywa głowę i zaczyna krzyczeć…

JAKE 


Nie. Dlaczego ja? Nie chcę nikomu zrobić krzywdy. Nie chciałem poddusić Erin. Co się ze mną dzieje? Nagle z pogrążania się w tych czarnych myślach wyrywa mnie krzyk. To Elli. Szybko zbieram się w sobie. Chowam myśli w najgłębszy i najdalszy kąt mojego umysłu. Wstaję i rozglądam się gdzie jest niebiesko włosa. Siedzi na skraju polany z kolanami podciągniętymi pod brodę. Po twarzy płyną jej łzy. Waham się czy do niej podejść. Nie chcę jej przypadkiem skrzywdzić. W końcu jednak podejmuję, jak mi się wydaję, szybką decyzję. Podchodzę do Elli, siadam tuż obok i obejmuję ją mocno rękami. Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić, ale wydaje mi się, że przestaje krzyczeć i stara się spowolnić oddech.

ELLI

Z transu strachu wyrywa mnie ciepły uścisk. Wzrok się wyostrza mimo łez. Erin i Jake tulą się do mnie. Chłopak zaciska zęby, a Erin ma zaczerwienione oczy.
- Dusicie mnie. - Szepczę.
Przed oczami widzę śmierć tych których znam. Czuję zimno na mojej skórze. W uszach rozbrzmiewają słowa :
,,klątwa" i ,,przeklęta".
Oboje odsuwają się lekko.
- To moja wina. To ja nas tam zaprowadziłam. - wycieram ręką łzy.
- Nie. - mówi Erin.
Ale wszyscy wiemy jak było.
- Co się z wami działo? - mówię. Nie patrzymy sobie w oczy.
- Korytarz luster. - mówi Jake.
Kiwamy głowami. Pociągam nosem. ,,Prawda. Tego się boisz".
- Co to było? - pyta Erin.
- Prawda. - mówię do moich dłoni.
Zapada noc. Otaczający nas las robi się bardziej mroczny. Czy zmienię się w lód? A może rozpłaszczę się na ziemi ? Skoro nie da się zmienić losu, to po co mu się stawiać? Zobaczymy,  co czas przyniesie. Chyba.