czwartek, 5 marca 2015

Rozdział XI

Erin
Kiedy spakowaliśmy obozowisko odciągnęłam Nica na bok. 
- Na obrzeża jasne ?- Mówię cicho. 
Wygląda jakby się wahał, ale mimo to potakuje. 
-Trzymasz się ? -Pytam z troską niczym prawdziwa starsza siostra.
 Patrzy na mnie 
- No wiesz, przynajmniej miałem cię w świecie żywych przez …- Po czym patrzy się ostentacyjnie na miejsce gdzie powinien być zegarek - Ach tak trzy godziny! 
Uśmiecham się lekko. 
- Wiesz inaczej się nie dało… 
-Wiem ale… 
- Wiem. - Ściskam lekko jego ramię i odchodzę w stronę grupy. 
- Pamiętacie co przysięgliście ? - Patrzę uważnie na Annabeth i Percego 
-Tak. -Oznajmia czarnowłosy 
-No to idziemy!-Mówię głośno.
Ellie odwraca się w moją stronę a Jake wstaje leniwym ruchem na nogi. Czuję lekki uścisk na ramieniu, jest to ręka Nica reszta chwyta nas za ramiona. Ciemność nas wciąga … Zewsząd otacza nas nieprzenikniony mrok … Nagle niczym światełko w tunelu pojawia się plama która rośnie coraz większa i większa aż w końcu odzyskuję wzrok, dzięki dodatkowej energii w postaci Nica czuję się o wiele lepiej niż po normalnym skoku. Nagle przed nami zauważam trzy postacie. 
-Kto to ? - Pytam cicho gdyż z powodu ciemności nie widzę szczegółów.
-Nie wiem. - Odpowiada cicho Annabeth. 
Wysuwam miecz z pochwy i czujnym krokiem ruszam ku nieznajomym, grupa podąża za mną. Koło mnie idzie Percy. Po chwili w jednym z przybyszy rozpoznaję Filotest gdyż jako jedyna stoi w skąpym świetle rzucanym przez księżyc. 
- Pani. - Mówię pochylając lekko głowę 
- Kim ona jest ? -Pyta cicho Ann 
-Jest to Filotest moje dziecko - Powiedział dźwięczny kobiecy głos z cienia wyłoniła się Atena 
-Mamo - Annabeth aż podskoczyła - Co ty tu robisz ? 
-Tata ? - Powiedział zaskoczony Percy który usilnie wpatrywał się w cień w którym pogrążony był nieznajomy 
-Tak synu. -  rozlega się głos Posejdona.
- Czemu zawdzięczamy tę wizytę ? - Pytam uprzejmie głównie kierując to pytanie w stronę Filotes 
- Mamy plan moje dzieci, a wy w nim jesteście pionkami …
Czuje gniew, przecież nie dam się kontrolować ! 
- Jaki to plan ? - Pyta rozsądnie blondynka 
- Plan w którym odegracie znaczącą rolę, wy i wiele więcej ...- Przemawia Filotest 
- Pani, ale co się dzieję ? - Pytam 
- Powstał nasz stary wróg, wróg, który może doprowadzić do wojny i ... odrodzenia Kronosa - Mówi Posejdon.
 Cofam się aż o krok, podobną reakcje ma Percy. Blednę a usta ściągam w cienką linie 
- To nie możliwe. - Mówi pełna niedowierzania Annabeth 
- Myślałam córko iż życie herosa nauczyło cię przynajmniej jednego - tu wszystko jest możliwe ...
- Każdemu z was zostanie przez los przydzielona rola... Ty Ellie, jako ma córka. - Przemawia Posejdon - Masz wyjątkową, ale zarazem i najniebezpieczniejszą rolę... Nie pojedziesz do obozu, pójdziesz za mną aby w stosownym czasie zostać naszym gońcem... 
Cała nasza rola i gra jest niczym partia szachów ...
Patrzę zszokowana na Ellie, a ona niepewnie patrzy na ojca. Posejdon wyciąga rękę a ona odwraca się do nas i przytula brata a później o dziwo mnie, ja stoję z początku niczym skamieniała, a dopiero po chwili lekko oddaję uścisk. 

Ellie
Kiedy odchodzę z ojcem cieszę się, że uściskałam Erin. 
- Wybacz, ale nie mamy zbyt wiele czasu. - mówi mój ojciec. - Twoje zadanie wygląda tak : ... 
Nadal idąc powiedział mi o co chodzi. 
- Odkryliśmy, że w Obozie Herosów szykuje się bunt. Niedaleko obozu jest duże i ukryte obozowisko. Tam musisz się udać. Twoje zadanie polega na szpiegowaniu ich i dostarczaniu nam informacji. Fatum ci w tym pomoże. Wiem, że tak naprawdę niewiele pomagam, ale musisz poradzić sobie sama z trudnościami. Będę cię strzegł. I Fatum też. Bez cienia wątpliwości. Powodzenia. 
I tyle. Zniknął. A ja stoję przed obozem wroga. Zostaję zauważona niemal od razu. Obezwładnia mnie dwóch chłopców. 
- Kim jesteś ?! Co tu robisz ?! -  Jego głos mimo, że podniesiony brzmiał melodyjnie. 
- Aua ! Moja ręka. 
Nacisk na rękę robi się nieco lżejszy. 
- Gadaj ! 
- Dobra ! No to niedawno okazało się, że jestem herosem. To było niecały tydzień temu. Bogowie pomogli dostać mi się na obrzeża ... Nawet nie wiem co to jest ... Jakiś obóz. Ale kiedy się zbliżyłam chcieli mnie zabić. Więc zaczęłam się tu błąkać a teraz drętwieje mi każda część ciała. 
Uścisk się rozluźnia a ja widzę teraz kto mnie napadł. Jeden z nich jest krępy, ale silny i ma groźny wyraz twarz. Drugi ma chyba brązowe włosy i widać, że jest wyższy ode mnie i na pewno silniejszy. Jest tak ciemno, że niczego nie jestem pewna oprócz tego, że oni są w zbrojach. Ja mam na szyi naszyjnik. Podartą kurtkę i dżinsy i do tego ubłocone buty. Noże straciłam w walce z harpiami. Następuje chwila ciszy a potem niespodziewanie wyższy chłopak przerzuca mnie sobie z łatwością przez ramie i niesie w kierunku obozu. Ręce trzyma w zgięciu moich kolan tak, że widzę tylko białe podeszwy jego butów. 
- Pomożecie mi ? 
- Może. - Jego głos jest teraz o wiele milszy.

Erin
Kiedy ta trójka znika zostajemy same z Filotes i Ateną 
- Erin ... Jake wasze zadanie jest w pewnym sensie powiązane ze sobą.
Chodźcie za mną po czym wyciąga ku nam rękę a ja rzucam ostatnie spojrzenie bratu zanim znikam. Kiedy ponownie otwieram oczy znajdujemy się w ogrodach Persefony w Hadesie. Filotest siada na jednej z wielu ław zbudowanych z kości. Ostrożnie przysiadam na jej krańcu a Jake nadal stoi. 
- Moi drodzy wasza zadania są różne, ale aby móc je przebyć, wasza droga musi się przeciąć ... Jake, musisz odnaleźć siostrę.
 Chłopak potakująco kiwa głową
- A ty Erin, odnaleźć musisz ...

Rozdział X

Elena
Patrzę na Jake'a. Jak mogę mu pomoc odzyskać pamięć ? Oczyszczam umysł z tych myśli. To później. Wracam do rozmowy przy ognisku. 
- Wy też idziecie do obozu ... Tego ... Jak mu tam ? - pytam. 
- Niezupełnie. Mamy ferie i jakoś tak wyszło, że Nico zabrał się z nami. - mówi Anabeth. 
Bawię się naszyjnikiem. Prawda, bo tak nazywał się nóż pojawiał się w mojej dłoni i znów wisiał na szyi. I tak w kółko. Jake patrzy na coś na jego dłoni. To chyba naszyjnik. Chciałabym podejść i zobaczyć, ale tego nie robię. 
- Został nam jeden skok i Ellie trafi bezpiecznie do obozu. - mówi Erin. 
Jeden skok ? Potem się rozdzielimy ? Zobaczę ich jeszcze ? Erin spełni misje. Jake znajdzie ... To czego on tam szuka. A ja ? Stresuję się bardziej. Mój nóż odbija światło ognia. Badam każdy jego element. Potem zastanawiam się co dalej. Otwieram usta żeby coś powiedzieć, ale milknę. Alithia. Prawda. 
- Czyli bez problemu. - mowię w końcu. 
Naciskam we właściwy punkt. 
- Trzeba was ekskortować. - mówi Nico. - Dwoje dzieci Posejdona w jednym miejscu to niebezpieczne. Potrzebna wam pomoc. 
To Jake miał nam pomagać a teraz nas nie zna. Zerkam na niego. Zły ruch. Patrzy na mnie. Odwracamy wzrok. 
- Dlatego wy z nami nie idziecie. - mówi Erin do naszych gości. 
Wszyscy jednocześnie wybuchają. Jedynie ja i Jake się nie odzywamy. Wstaję. 
- Dosyć ! Skoro to takie niebezpieczne to niech Percy i Anabeth zostaną. Nico. - zwracam się do chłopaka - Czy wszyscy z waszej mrocznej rodzinki są takimi awantirnikami ? Erin ma na tyle siły żeby nas przenieść. Jake pomoże nam w razie potrzeby. Prawa Jake ? 
Mamrocze coś o tym, że trzeba się spieszyć. 
- A ja nie jestem bezbronna. Nawet jak na nowicjusza to jestem niezła. Załatwiłam tego śluzaka. No i mamy Scareda i Fatum. I Blooda. I nie ma problemu. Tak ? 
Fatum szczeka. Percy podskakuje. Fatum znów szczeka. Sygnał. Szukam zagrożenia. Nóż w pogotowiu. Erin też sie podrywa. Percy wyciąga znikąd ostry miecz. 
- Czad. - mówię. 
Mój brat puszcza do mnie oko. Nico też ma miecz - lśniący i czarny. Erin zmienia bransoletkę w sztylet a Jake naciąga cieciwę łuku. Anabeth stoi do mnie plecami wiec nie widzę co robi. Okazuje się, że stworzyliśmy krąg obronny. A w samym jego środku stoję ja. Czuje się okropnie. 
- No wiecie co ? 
Kilkoro z nich patrzy na mnie. Nie mogę nawet ruszyć ręką żeby nie wbić w kogoś broni. Za paskiem mam kilka noży, ale nawet gdyby udało mi sie do nich sięgnąć na niewiele by mi się zdały, bo nad nami pojawiają się skrzydlate stwory. Wrzeszczą i drapią szponami ściany budynków które tworzą zaułek. Mają ludzkie ciała. Ale są opierzone i śmierdzą zgniłym mięsem. Ich skóra lśni od śliskiej mazi. 
- Harpie ! - krzyczy Anabeth. 
Harpii jest tak dużo że w zaułku robi sie ciemno i okropnie. Zapach przyprawia mnie o mdłości. Jedna z nich nurkuje w naszym kierunku i wyciąga do nas swoje szpony gdy zostaje jej wbita w klatkę piersiową strzała. Kolejne atakują. Nacierają coraz liczniej. Słyszę dźwięk rozdarcia materiału i krzyk. Nie widzę kto to. Krzyczę i rzucam nożami zza paska w lecące Harpie. Alathaiem dźgam te które są na tyle blisko by je dosięgnąć. Powinnam być przerażona. Ale nie. Budzi sie we mnie zew walki. Wiem jak zareagować. Nie trzęsę sie w kącie ze strachu. Walczę. Kiedy ataki zwalniają zaraz nadchodzą gwałtowniej. 
- Elena !- to Percy - Jak dobrze panujesz nad wodą !? 
 Przez moją głowę przetacza sie tysiąc myśli jednocześnie. 
- W miarę. 
- Świetnie ! 
Słyszę wybuch na ulicy. Potem kolejny i do zaułka wlewa sie woda. Wiem co robić. Ja i Percy stoimy ramie w ramie. Skup się - Rozkazuję sobie. Z mojej głowy znika wszystko. Percy i ja działamy jak zorganizowany zepsuł. Ja ściągam wodę do zaułka i kierują ja na Harpie a Percy formuje z wody ostre jak brzytwy szpice. Szpice ranią Harpie. Osłabiają je. Dezorientują. Pozostali kończą sprawę. Ale ja nadal czuje rządzę. Zimno przeszywa moją głowę. Powietrze się ochładza. Woda wokół mnie zaczyna zamrarzać. 
- Elena ! 
Wracam do rzeczywistości. Nie patrzę na innych. Udaję, że mdleję. Ale nie czuję się słaba. Raczej nasycona. Lód pod moimi palcami zmienia się w wodę. Ktoś mnie podnosi. Sadza przy ogniu. Ale ogień gaśnie. Wieje zimny wiatr a ja nie wiem czy się bardziej tym cieszę czy martwię. Już nigdy nie pozwolę sobie na użycie tej techniki. Muszę trzymać klątwę na krótkiej smyczy. Z drugiej strony chcę pogrążyć wszystko wokół w lodzie. To by mnie zabiło. Ale mam wrażenie że uzyskałabym wtedy satysfakcję. Słucham wszystkiego. 
- Co to było ? - pyta cicho Nico ... 

Jake
Wszystko wokół było zamarznięte tak jakby zatrzymane w czasie. Potwory zawisły w wodzie na wysokości trzech metrów. Pośrodku tego wszystkiego na jedynym suchym skrawku ziemi byliśmy : Ja, Nico ze zdziwieniem wpatrzony w skuloną w rogu Elli, Anabeth wtulona w Percy'ego z podziwem oglądającego dzieło swojej młodszej siostry i Erin, przez krótki moment wpatrzona w lodowe skały, które nas otaczały z autentycznym podziwem i nutką zazdrości. Jednak jakby poczuła mój wzrok na sobie i przybrała znów ten kamienny wyraz twarzy, chowając emocje do środka. Elli siedziała tylko w kącie i odzyskiwała utraconą energie.
- Ej, CO TO BYŁO ?-zapytał całkiem zdezorientowany Nico. 
- Raczej nie CO, bo to widzimy wsztscy, ale JAK ty to zrobiłaś ?-zapytała z podziwem i wrodzoną mądrością Annabeth. 
- Kurde brawo siostra !-krzyknął Percy. 
-Taaa super, ale bez podniety trzeba sie z tond zbierać.- jak zwykle oschle zgasila wszystkich Erin. 
Zaraz co ? Jakie jak zwykle ? Przecież ja ich nie znam...hmmm dziwne... Może mają rację, że straciłem pamięć ? 
- No wiecie, bo ja właściwie....- zaczęła Elli, ale nie dałem jej dokończyć 
- Sory, ale ta mądrala ma rację - zmusiłem się żeby przyznać Erin racje mimo iż nienawidzę tego robić 
- Taa te potwory zaraz się uwolnią, czuje jak wzrasta w nich energia. 
- Musimy spadać. - dorzuciła Annabeth.