czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział VI

ERIN

Budzę się w ciemnym korytarzu zupełnie sama. 
-Elena?-Pytam jednak wiem iż nikt mi nie odpowie. To by było zbyt proste... Podnoszę się z zakurzonej podłogi i otrzepuję ręce z kurzu. Rozglądam się wokoło za mną znajdują się stare drzwi które wyglądają jakby zaraz miały się rozpaść. Popycham je jednak one nie ustępują, próbuje wyważyć je kopniakiem jednak nic to nie daje. Przekaz jest prosty mam tylko dwa wyjścia albo idę w przód albo wcale... A musicie wiedzieć iż w moim słowniku nie ma słowa bezczynność. Parę kroków przede mną na szarej ścianie wisi lustro, niepewnie patrzę w swoje odbicie jednak to nie jest ja którą się stałam patrzę w oczy Erin którą byłam przed stuleciami... W jej oczach igrają wesołe ogniki a cera jest zaróżowiona czarne włosy są związane w kucyka a we włosach wypięty jest czerwony kwiat. Ze zdziwienia aż cofam się w tył. Czuje jak w brzuchu zaciska mi się ciasny supeł a oczy zaczynają niebezpiecznie piec. Nagle słyszę obłąkańczy śmiech. A na plecach czuję zimny powiew tajemnicze głosy wokół mnie szepczą: 
-Śmierć...
Zaczynam biec aby jak najszybciej przebyć korytarz jednak on wydaje się nie mieć końca. Ciągle mijam to samo lustro ale na nim już nie jestem sama... Usilnie staram się o nim nie myśleć ale nie daje rady. Zaprzestaje ucieczki i spostrzegam iż nadal stoję w miejscu a parę kroków za mną wisi pierwsze przeklęte lustro. Powoli odwracam głowę w kierunku następnej zmory. W lustrze widzę siebie a z tyłu na moim ramieniu kładzie głowę Aleks... Na mój policzek spada jedna jedyna łza. Syn Apolla, mój jedyny chłopak... Po śmierci już nigdy go nie spotkałam choć nie spotkałam go ale nie takiego jak go zapamiętałam stał się zgorzkniały i… tak bardzo smutny. Dla mnie to był koniec wszelakich marzeń a początek żalu i samotności. Odwracam głowę a moje odbicie robi to samo. 
-Śmierć, śmierć, śmierć...-Szepczą głosy. Cofam się w tył i opieram o ścianę. Za plecami czuję zimno i jakby wybrzuszenie odwracam się a za mną znajduje się ciemne zakurzone okno, przecieram szybę drżącą ręką i nagle… za nim pojawiam się ja i Aleks trzymamy się za ręce obraz miga i wyświetla się kolejny są na nim moi przyjaciele i wszyscy trzymamy dyplomy ukończenia studiów. Zakrywam usta dłonią a wtedy niczym slajd pojawia się kolejne tym razem nieco inne zdarzenie wiedzę małe dziecko ma granatowe oczy i blond włosy niczym mój były chłopak wyciąga ono ręce jakby w moją stronę kolejna migawka i widzę siebie już jako dorosłą kobietę a w pasie obejmuje mnie trzydziestoparo letni syn Apolla… To jest moje życie… Poprawka to Zycie które mogłabym mieć… Łkam i uderzam pięścią w ścianę. 
-Dlaczego?!-Krzyczę Ale na nic to się nie zdaje równie bezsensowna była by ucieczka a więc idę do kolejnego lustra. Jestem na nim ja ubrana w grecka zbroje w oddali widać walkę po między grekami a rzymianami. Moi przyjaciele Claus i Syntia zwrócili się przeciwko nam i okazali się wrogami. Cofam się kolejna łza ozdabia mój śnieżnobiały. Policzek. Dotykam swojej twarzy w lustrze i nagle dziwna siła wciąga mnie wir walki. Stoję po środku pola bitwy jednak nie jestem materialna Ostrza i ludzie przechodzą poprzez mnie... Niedaleko dostrzegam tak dobrze znaną mi scenę... Jestem tam ja a walczę z moimi byłymi przyjaciółmi oraz innymi herosami. W sumie jest ich sześciu ale ja mimo przewagi wroga nie poddaję się. Jestem blisko przepaści zagnali mnie tam niczym ofiarę czekającą na śmierć. Jednak ja zaciekle walczę ale kiedy mam zadać decydujący cios Clausowi waham się a on bezlitośnie to wykorzystuję. I zrzuca mnie z urwiska. Krzyczę ale na nic to się zdaję postacie wokół mnie nie reagują to należy do przyszłości. Patrzę bezsilnie na moje bezwładne ciało otoczone aureolom czarnych włosów i na szeroko otwarte granatowe oczy które już nigdy nie wyzbędą się smutku... Nagle wracam do swojego ciała. Z wrażenia siadam pod zakurzoną ścianą ale nic nie mówię cierpię w milczeniu... Od tamtej pory nic nie jest takie samo zdrada przyjacióciół bóli niczym nowo otwarta rana. Nikomu nie można ufać... Wstaję na chwiejnych nogach a wiatr szepcze mi do ucha 
-Śmierć, śmierć śmierć...
 -DOŚĆ!!-Krzyczę jednak to je tylko rozbawia coraz natrętniej szepczą. Z frustracji wrzeszczę a świeże łzy zaczynają mi skapywać na policzki. Schowaj emocje gdzieś głęboko najgłębiej jak to możliwe nie dawaj im satysfakcji myślę usilnie. Dochodzę do kolejnego lustra ale w nim zamiast siebie wiedzę... Kościotrupa. 
-O boże...-szepcze W korytarzu rozlega się znów ten sam obłąkany śmiech. Zaczynam biec ale to nie ten są bieg co na początku teraz obrazy w lustrach się zmieniają mój. Trup staje się coraz bardziej zniszczony kości kruszą się i kiedy jestem już przy drzwiach zauważam iż na nich wisi jeszcze jedno jedyne lustro. Podnoszę na nie zaczerwienione oczy ale nie dostrzegam w nich nic tylko korytarz za mną jakbym nie istniała... Mam ochotę krzyczeć wrzeszczeć ale moje ciało jest oporne na moje prośmy umieram od środka moja dusza umiera… Drżącymi rękoma otwieram drzwi a za nimi znajduje się ciemny zagajnik. Moje oczy przyzwyczajone już do mroku o oślepia jasne słońce.
 



ELENA



Słyszę upiorny śmiech. Otwieram oczy. Przez minutę nie pamiętam jak się tu znalazłam. Potem sobie przypominam. Zrywam się na nogi. 
 - Erin? Jake? Gdzie jesteście? 
Nikogo nie ma. Mój wzrok przyciąga blade światło. Odwracam głowę i widzę niekończący się korytarz. Na jego ścianach co kilka kroków wisi duże lustro. Nie widać ich końca. 
- Klątwa. - szepcze upiorny głos. - Przeklęta. 
Po mojej skórze przebiega dreszcz. 
- Klątwa. - znów szept. 
Podchodzę do pierwszego lustra. Wisi na lewej ścianie. Widzę w nim siebie. Ale inną siebie. Moje włosy są czarne jak smoła, opadają na ramiona. Wyraz powagi na twarzy. W prawej ręce trzymam mój nóż a w lewej trójząb. Mam na sobie skórzaną, starogrecką zbroję. 
- Przeklęta. - szept. 
Idę dalej. Na kolejnym lustrze widzę znów siebie, wyglądam tak samo jak na pierwszym, ale moje oczy są białe. 
- Klątwa. - szept. 
 Kolejne odbicie. Szron na włosach, rzęsach, skórze i zbroi. Oczy są białe jak śnieg. Kolejne lustra pokazują mnie, jak zmieniam się w lodowy posąg. Szept powtarza słowa jakby tylko do tego się nadawał. Znowu przerażający śmiech. Jakby stuknięty klaun obejrzał komedię. Ostatnie lustro na lewej ścianie przedstawia mnie jako posąg. 
 - Przeklęta. 
Kolejne lustra na prawej ścianie przedstawiają sceny z życia. Jak pokaz slajdów oglądam moje życie. Ale w pewnym momencie zaczynam pojawiać się w zbroi. Wśród ludzi z bronią. Miecze. Noże. Sztylety. Włócznie. Łuki. I znikam. Ludzie z bronią zostają, ale ja już się nie pojawiam. Ich miny się nie zmieniają. Są obojętne. Znów lustra wiszą na lewej ścianie. 
- Klątwa. - szept. 
Widzę przyjaciół. Obraz się porusza. Słyszę ich krzyki. Walczą że śluzakiem. Za nimi stoję ja. Skupiona. Obojętna. Nagle wyciągam rękę. Wszystko wysycha a potwór zostaje pokonany. I wtedy zauważam. Moje oczy jaśnieją. Chodzi o ich barwę. Ich odcień jest jaśniejszy. Bielszy. 
- Przeklęta. - szept. 
Kolejne lustra. Strach powoli przejmuje kontrolę. Widzę swoją starą matkę na łożu śmierci. Mężczyznę patrzącego na ocean zamiast na mnie, mówię do niego a on nie słucha. Jake'a w cieniu, patrzącego na śmierć żebraka, uśmiecha się radośnie. Widzę szkielet nabity na ostrą skałę w przepaści nad oceanem. Widzę rwąca rzekę, która porywa Fatum. Widzę Blood, siwego i chorego. Łzy zaczynają płynąć po moich policzkach. Widzę Scareda leżącego na ziemi do góry brzuchem. Wiedzę mnie. Niebieskowłsą i roześmianą. A obok mnie niebiesko włosa ja, z białymi oczami, blada skórą i szronem na ciele. Druga ja się nie uśmiecha. Potworny śmiech rozlega się w niekończącym się korytarzu. Zatrzymuję się przed kolejnym lustrem, widzę moich towarzyszy z wyrazem bólu na twarzach. Dotykam powierzchni lustra i nagle jestem w małym pokoiku. Jake leży na łóżku i cierpi. Erin jest przezroczysta i też cierpi. Widzę obojętną siebie na krześle pomiędzy nimi. Ktoś mówi : ,,pomóż im.'' Ale obojętna ja patrzę w nicość a moje oczy są białe, włosy i rzęsy pokryte szronem. Nagle znów stoję w korytarzu luster. Łkam. 
- ERIN! JAKE! POMOCY!!! 
Upiorny śmiech. 
- Przeklęta. 
- Zostaw mnie! 
Śmiech. Biegnę nie patrząc na lustra. Jednak wiem co na nich jest. Potwory otaczające mnie i przyjaciół. Krew. Rany. Śmierć. Ból. 
 - Prawda. Tego się boisz. - mówi głos. 
Staję jak wryta. Czyli to jest prawda? Taka jest kolei rzeczy? Idę krok za krokiem. Widzę to czego się boję. Mój umysł zajęty jest tylko cierpieniem. Myślę i tym jak to odwołać. Pomóc. Zmienić los. 
 - Głupia. Losu nie da się oszukać. - mówi głos. 
A może to wytwór mojej wyobraźni. Staję przed ostatnim lustrem. Jest mleczno białe. I nic po za tym. Dotykam go obiema dłońmi i nagle jestem w powietrzu. Spadam. Wrzeszczę. Strach mnie paraliżuje. Zaraz zginę. Tak wysoko. Za wysoko. Mijam mleczne chmury i widzę w dole zielone lasy. Jezioro. Miasto. Góry. Wulkan. Spadam. Moje serce łamie mi żebra. Nie mogę złapać tchu. Wrzeszczę. Strach. 
Czuję. 
Tylko. 
Strach.


JAKE

Ciemność. Mrugam. Nadal ciemność. Wszystko mnie boli. Gdzie jestem? Gdzie Elli i Erin? Nagle zaczyna wiać zimny wiatr. Z trudem się podnoszę. "Chodź. Chodź Jake." Świszcze tajemniczy głos wiatru. Próbuję zaprzeć się i nie słuchać tego. Wiatr jednak wzmaga się i popycha mnie ku małym jasnym drzwiom wśród ciemności. Zaciekawiony ruszam sam do przodu i uchylam wrota. Najpierw widzę wielką taflę lustra, ale po chwili przeminia się w obraz z korytarzy w moim domu, w podziemiach. Na środku stoi ta wywłoka-moja matka i obdarza czułymi słowami mego ojca. Nie mogę na to patrzeć. Za chwilę obraz zmienia się i teraz widzę mnie jako małego chłopca i spojrzenie miłości rzucane na mnie przez Tanatosa. Na przeciwko niego siedzi matka. Jest wyczerpana i patrzy na mnie z obrzydzeniem. Potem całe życie szybko przelatuje, ale zatrzymuje się gdy wpadam w szał i zabijam matkę. Czuję dumę i siłę rosnącą we mnie na wspomnienie tego. Trochę przeraża mnie to jak czuję się widząc śmierć własnej matki spowodowaną przeze mnie. Dalej widzę ojca. Bardzo powtarzał się od mojej ucieczki. Na jego twarzy pojawiły się zmarszczki, a oczy zapadły się. Patrzy smutno gdzieś w dal. Widać, że na jego twarzy dawno nie gościł uśmiech. Wielka gula rośnie w moim gardle. Co ja zrobiłem?!? Odebrałem mu wszystko, co kochał. Przecież on niczym nie zawinił. Oddał mi całe swoje serce i poświęcił mnóstwo czasu, by czegoś mnie nauczyć. A ja mu się tak odwdzięczyłem. Zabrałem wszystko. Jedna gorąca łza spływa mi po policzku.
Szybko ocieram ją, aby nikt nie mógł jej zobaczyć -Przepraszam-szepczę. "Hahaha nie musisz się wstydzić tych łez. Nie musisz szeptać. Ja znam wszystkie twoje myśli i uczucia. Nic przede mną nie ukryjesz-zawał głos z wiatru-to jest wszystko twoja wina!!! To prawda, w którą nie chcesz wierzyć!!!! Hahahaha!-zaśmiał się upiornie głos, a mnie przeszedł zimny dreszcz.-Teraz cierp za twoje winy. Patrz!!!!!" Widzę śmierć, ból, cierpienie. Są to niewinni ludzie, ale oglądając jak cierpią czuję się silniejszy. Przeraża mnie to. Chcę odwrócić wzrok, ale nie mogę. Umierają kolejne osoby, a ja nawet nie staram się im pomóc. Czuję jak czarna fala w moim wnętrzu rośnie. Żywię się cierpieniem tych wszystkich istot. To straszne!!! "Wystarczy-mruczy głos-Widzisz? Jesteś zły. Nadajesz się tylko do tego, by zadawać innym cierpienie. Nie masz innych uczuć, tylko nienawiść i żądze krwi!!!" Nie to nie prawda. To wszystko jest kłamstwem!!! Bardzo chcę nie wierzyć w słowa głosu. Nagle mimo, że zamknąłem oczy widzę śmierć Erin. Opadam na kolana. Teraz widzę śmierć Elli. Zaczynam krzyczeć. Umiera Blood i upada koło martwych ciał Fatuma i Scareda. Po twarzy płyną mi łzy. Niestety mimo woli czuję wzrastającą we mnie energię. O nie. Nie. Nie. Nie. To wszystko jest tylko koszmarem. Nie jestem potworem. "Tak masz rację. Ty jesteś czymś dużo gorszym."-syczy głos. -NIEEE. TO NIE JEST PRAWDA...-Krzyczę. Moje ciało z wyczerpania opada na ziemie. Słyszę jeszcze jego głuchy stukot i zasypiam...

2 komentarze:

  1. Hej! ;)

    Obiecałam, że do Was zajrzę i zrobiłam to :3

    Opowieść jest interesująca, sama w sobie. Co prawda, zauważyłam trochę błędów, no ale da się to wybaczyć. Polecam również trenowanie stylu zdania - im lepiej zbudowane zdanie, tym lepiej czyta się opowiadanie :)


    Zajrzę tu jeszcze. Chociażby po to, żeby zobaczyć, co będzie dalej :3

    Powodzenia, dziewczyny. Niech wena będzie z Wami. ;)

    Pozdrawiam,
    Naomi Stark

    OdpowiedzUsuń