niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział III

ERIN
Patrzę nieufnie chłopakowi w oczy, ale mimo wielkich chęci nie jestem w stanie zobaczyć zła, z którym chciałam się zmierzyć w ich głębi czai się cierpienie, żal i dobro? Gładzę bransoletkę jest to jedno z moich przyzwyczajeń, kiedy czuję się zagrożona dotykam jej, aby przypomnieć sobie, iż nie jestem bezbronna. Chłopak bacznie mnie obserwuje.
-A, więc synek śmierci?- Pytam z ironią
Wyraźnie się napina i mocno ściska gitarę, którą zamienił przed chwilą w łuk.
-Masz z tym jakiś problem?-Warczy a jego czarne oko łypie na mnie złowrogo czuję dreszcze przebiegające mi po karku.
-Ludzie uspokójcie się!!-Krzyczy Elena-Walka do niczego nie prowadzi!
Może i ma rację, ale walka to jedyne, co mi pozostało, co wiąże mnie z dawnym życiem.  Podnoszę się z ziemi i wchodzę do ciemnego lasu, który nas otacza. Za sobą słyszę nawoływania niebieskowłosej ale zbywam je wzruszeniem ramion, z ziemi podnoszę parę gałęzi, z których zrobię ognisko. Kiedy już jestem gotowa do drogi powrotnej zadzieram głowę do góry i patrzę na znajome mym oczą niebo. Staram się oczyścić z wszelakich emocji, aby stać się na nowo maszyną. Nasze odczucia mogą nas zmylić oszukać nie można im ufać muszę się ich wyzbyć, aby nie przywiązać się do ludzi, których będę zmuszona opuścić. Wdech, wydech, wdech, wydech… Wracam do miejsca, w którym zostawiłam Elenę.
-Co ty sobie niby myślisz?! Nie zostawiam mnie tu samej! A w dodatku z nim!- Krzyczy dziewczyna zaraz jak wyłoniłam się z gęstwiny
-Przecież mu ufasz…- Rzucam z ironią w jej kierunku
Patyki układam w zgrabny stos kontem oka obserwując mojego potencjalnego wroga. Kiedy sterta wygląda miej więcej tak jak to sobie wyobraziłam wkładam rękę w sam jej środek i kumuluje energię zawartą we mnie wzywam ogień piekielny i czuję lekkie mrowienie na powierzchni ręki po chwili z gałęzi bucha dym i zaczyna płonąć ognisko. Elena patrzy na mnie rozszerzonymi oczami, ale na chłopaku nie robi to wrażenia powoli nie zwracając na mnie uwagi głaszcze swojego kruka.
-Skąd on się tu wziął?- Pytam wskazując podbródkiem ptaka
-Ale, kto?- Zaskoczony podnosi na mnie wzrok
Ja zamiast odpowiedzi patrzę intensywnie na kruka, on również wbija we mnie swe czerwone paciorkowe oczy. Zwierzęta podziemia są to niezwykłe zwierzęta, które można przywiązać do siebie tylko, jeżeli jesteś w wielkiej potrzebie, ale warunkiem jest bardzo silna osobowość. Mój wąż Scared przypełza do mnie pierwszego dnia, kiedy znalazłam się w Elizjum,. Od tej pory nie czuję się samotna mam przyjaciele znaczy spotkałam wiele osób Tezeusza czy Selene, ale to nie to samo z nim czuje podświadomą więź. Kruk chyba zrozumiał, iż wiem, kim jest gdyż zaskrzeczał i zamachał wielkimi skrzydłami podleciał do mnie a ja z uśmiechem pogłaskałam go po łbie. Zwierzęta to jedyne istoty, którym ufam…
-Kiedy do ciebie przyleciał?- Pytam nawet nie patrząc na chłopaka
Widać, iż wkroczyła na niepewny grunt. Zapada cisza podnoszę wzrok i orientuje się, iż Elene zasnęła skulona przy ognisku a chłopak wbija we mnie swój dwukolorowy wzrok.
-Co cię to obchodzi?-Warczy
-Ja… yy…no- Zaczynam się plątać
Wyłącz emocje Erin, Wdech wydech wdech wydech Nakazuję sobie. Już jestem maszyną
-Dobranoc- Mówię lodowatym głosem
Zero emocji… Tak musi być… Nie mogę ufać nieznajomemu… Nikomu nie mogę ufać…


Elena

Rano budzi mnie wesoła melodia wygrywana na gitarze. Chwilę się jej przysłuchuję aż wstaję i patrzę na zaskoczonego chłopaka.  
- Cześć.
Jake patrzy na mnie skołowany. Z natury jestem dociekliwa więc chcę zapytać, ale boję się czy to nie zbyt intymne pytanie. Trochę odwagi Ellie -  mówię sobie.  
- Co tu robisz ? - Pytam.  
- Miałem kilka spraw do załatwienia. Kim jesteś niebiesko włosa ?
- Nie wiem. Wszystko się zmieniło. 
Nerwy mi puszczają.  
- Wiesz gdzie mogę znaleźć dużo wody?  
Patrzy na mnie jak na wariatkę.  
- Niedaleko jest jezioro.  
Wskazuje kierunek i już mnie nie ma. Ale nie idę do jeziora. Chowam się w gęstwinie i słucham.
- Nie powinieneś wychodzić na powierzchnię. Po co to zrobiłeś ? - mówi Erin która właśnie się obudziła.
- Nie twoja sprawa. Ja jeszcze żyję.  
- Uważaj co mówisz.  
Czy oni nie przestaną się kłócić ? Chwila. Mogę odejść. Uciec od tego wariactwa. Patrzę za siebie i widzę jezioro. Zostawiam tę dwójkę za sobą. A niech się zjedzą. Staję na brzegu. Czuję wodę. Przypominam sobie co zrobiłam ,, na dole ". Wyciągam rękę. Zamykam oczy. Wyostrzam zmysły.  
- I trzymaj się z daleka od Ellie. - Mówi Erin. 
- Troszczysz się o tak waleczną dziewczynę ? Poradzi sobie bez kołysanek niańki.  
- Nic nie wiesz o niej ani o mnie ...
Otwieram oczy. Patrzę na wodę.  
- No chodź. - Mówię.  
Woda formuje się przede mną. Przybiera kształt mnie. 
 - Wow.  
Zaciskam pięść a wodna ja zmienia się w wodną kulę. Poruszam nią w powietrzu. Opuszczam do jeziora i klękam. Syczę. Podwijam rękaw. Ta ... przechodzą mnie ciary ... ten potwór zranił mnie w ramie. Patrzę na wodę. Z jeziora wynurza się wić wody. Biorę ją w rękę i dotykam rany a ona znika. Może mienie pokręconego życia nie jest takie złe. 
 - Fatum. - Szepczę.  
Szybko wracam nad ognisko. 
- Gdzieś ty się podziewała ?! Wytłumaczysz temu typkowi że nie może z nami iść ?  
- Możesz z nami iść. Ale najpierw pokaż gdzie jesteś ranny. 
 - CO?! - Erin robi ustami wielkie O.
Jake patrzy na mnie nieufnie, ale odsłania zabandażowany bok.
W boku są trzy rany. Głębokie.  
- Jak to się stało?  
- Nigdy nie śpij na drzewie z nożami za paskiem. - zachichotał Jake.  
Jego kruk dziobie mnie w ucho.  
- Au ! - ptak odlatuje.  
Udało mi się tylko dobrze opłukać ranę. Zapamiętać : poćwiczyć leczenie wodą innych ludzi. Jake leży bez koszulki na zdrowym boku.  
- Co ty robisz? 
 - Chcę zszyć ranę.  
Pokazuję mu igłę.  
- Skąd to masz? - pyta Jake. 
 Patrzę na nadal wściekłą Erin. Biorę się za szycie. Jake ani pisnął. Owijam rany czystym bandażem. Odsuwam się od chłopaka.
- To Erin zdecyduje o tym czy możesz z nami iść. - mówię.  
Zmieniam naszyjnik w nóż i oglądam jego klingę. Prezent od taty. Skupiam całą uwagę na otoczeniu. Erin siada przy ognisku. Jake siada i sięga do gitary ale jestem szybsza. Przestrajam gitarę.  
- Co robisz ? Nie dotykaj tego to moja gitara !  
Zaczynam grać żywą melodię. Erin patrzy na mnie. Otwieram usta jakbym śpiewała, ale nie robię tego. Śpiewam w myślach. Fatum zawsze lubił te piosenkę. Zaczynał wyć i skakać. Przychodziła mama i próbowała go uspokoić. Uśmiecham się pod nosem. Jake patrzy w dal. Zwalniam pieśń. Nuty zmieniają się w piosenkę o deszczu. Chcę wrócić do domu. Uściskać mamę i Fatum. Zagrać w kosza. Pojeździć na desce. Księżyc świeci tajemniczo na niebie. Czy kiedyś znów zobaczę dom? Erin mieszka w Hadesie. Czy kiedy dostarczy mnie do tego obozu wróci do ojca? A Jake ? Odpowiedzi nie nadchodzą a ja sama w tym wszystkim gram w środku lasu siedząc przy ognisku z obcymi ludźmi. Dziwne. Przerywam granie w środku zwrotki. 
- Co to jest Obóz pół krwi?  
- Bezpieczne miejsce dla herosów. Nauczysz się tam wiele rzeczy. Jesteś córką jednego z wielkiej trójki. Pewnie na Olimpie już huczy. Byłabyś drugim dzieckiem narodzonym od Posejdona po złożeniu przysięgi. - Erin patrzy wściekle na Jake.
Odkładam jego gitarę i znów przyglądam się nożowi.
- Co to oznacza?  
- Że bogowie nie będą zadowoleni.
- Ilu jest bogów?  
- Mnóstwo. - tym razem odpowiada Jake. - Przyda wam się moja pomoc.
- Poradzę ... znaczy poradzimy sobie same. - mówi Erin stanowczym tonem.
- A jeśli ... - plączę się.  
- Jeśli co? - Erin podsyca ogień mroczną energią.  
- No ... my idziemy do obozu. Chcą nas... albo mnie, zabić ... więc czy nie lepiej wziąć Jake'a ? Same nie damy rady. A to coś w tunelu ? - Pokazuję jej nóż. - To było obrzydliwe. Nie wiesz czy damy radę takim dwóm czy trzem.
Krzaki za mną szeleszczą. Odwracamy się i widzę coś w rodzaju psa i foki jednocześnie z ludzkimi rękami. Bez namysłu wbijam jej nóż w głowę a potwór rozsypuje się w pył. Z krzaków zaczynają wypełzać kolejne focze potwory.

Jake  
Coraz więcej tych dziwnych stworzeń zczęło wtłaczać się napolane. Szybko podniosłem się z ziemi i wyciągnąłem nóż zza paska. Rzucam. Jestjeden fokowaty trafiony. Tuż po mnie następnego trafia niebiesko włosa.Zamieniają się w pył. Jednek pojawia się ich coraz więcej. Dziewczyny stojąobok mnie w gotowości do walki. Erin wyciąga kolczyk z ucha, a on momentalniezmienia się w czarnego węża o rubinowych oczach. Wąż podpełza do wrogów izaczyna atakować. Po chwili moj kruk (dalej bezimienny) robi to samo. Wszystkodzieję się bardzo szybko. Kolejne stwory rzucają się w naszą stronę.Zrezygnowałem z rzucania nożami i zacząłem strzelać z łuku trafiając wpowietrzu atakujące nas potwory. Niebiesko włosa stała po mojej prawej stroniei dźgała nożem fokowate bliżej nas. Miała strach w oczach, ale dzielnie dawałaradę. Po lewej Erin pewnie waliła mieczem. W jej oczach również był strach, aledobrze ukryty pod maską twardzielki, którą rzadko albo wcale zdejmowala. Naszezwierzaki dzielnie dawały rade. Mój kruk atakował z powietrza , a wąż Erin zpodłoża. Walczyliśmy długo ramie w ramie, a fokowatych wciąż przybywało. Gdybysytuacja nie byla tak poważna pewnie ucieszyłbym się z towzrzystwa 2 dziewczynobok mnie. Kiedy o tym pomyślałem na mojej twarzy mimo woli pojawił sieuśmiech. Erin popatrzyla na mnie ze zdziwieniem i gdy zauważyła, że też na niąpatrze jej twarz zmienila wyraz na pełen wyrzutu. Nagle jeden z potworówzaatakował niebiesko włosą z tyłu i potoczyli się kilka metrów dalej. Ogarnęłamnie znowu ta czarna furia i zaćmiła racjonalne myślenie. Przewiesiłem łukprzez ramie i rzuciłem się gołymi rękami na stwory. Jednak było ich zbyt wielei nie udawało mi się przedostać do walczącej niebiesko włosej. Erin przezchwile patrzyła jak wlczę gołymi rękami z fokowatymi, ale po chwili z mieczem wręku zaczęła posuwać się w strone swojej przyjaciółki. Jeden z potworów drasnąlmnie pazurem w plecy. Erin dostala w twarz, a niebiesko wlosa nadal leżała naziemi kotłując się z potworem. Kiedy już fokowaty miał zadać ostateczny ciosnagle z lasu wybiegł wielki wilczur o wilczych kłach i rzucił się by pomócniebiesko włosej. Zrzucił z niej potwora i rozszarpał go w pył. Fokowatychzostalo juz tylko 6. Jednym zajmowal sie moj kruk , drugiego atakował wąż Erin,na trzeciego rzucił się wilczur, czwartego Erin cięła mieczem. Niebiesko włosachwiejnie podniosła się z ziemi i rzuciła z furią na piątego. Zaczęła dźgać gonożem ja ruszyłem na szóstego. Dalej pod wplywem czarnej fali która powoli wemnie umierała zadawałem mu ciosy rękami. Po chwili rozpłynął się w pył, a zanim po kolei na ziemie osunęł sie pozostałe jakby były od niego zależne.Niebiesko włosa siadła przy wilczurze i powiedziała:-Brawo, grzeczny pies. Ale skąd ty się tu wziąłeś Fatum?-zapytała ze zdziwieniem i popatrzyła w naszym kierunku pytająco.-To twój pies?-zapytalem a ona potwierdziła kiwnięciemgłowy-Chodź Fatum.-zawołałem go- nie bój się jestem przyjacielem , jestemJake.-pies nie pewnie ruszył w moim kierunku. Gdy był blisko zacząłem głaskaćgo po futrzastym łbie.-On jest supe..- nie zdążyłem dokończyć bo mój zazdrosny krukdziabnął mnie w ramie. Niebiesko włosa uśmiechnęła się i przywołała do siebieFatum.-No okey, ale skąd sie wziął? Przecież mówiłaś, że został zludźmi. Z twoją matką? - powiedziała Erin i uniosla pytająco brwi do góry.


Elena 
Nie mogłam uwierzyć że Fatum tu jest.  
- Skąd on się tu wziął? - pyta Erin. 
 Fatum liże zadrapanie na moim ramieniu. 
- Zostaw. Nic mi nie będzie. Czy to możliwe że go wezwałam?
Patrzę na węża Erin, który wije się wokół jej stóp. Patrzę na Jake'a i jego kruka. 
- Kto jest głodny? - pytam.  
Sięgam do plecaka i rzucam każdemu ... kanapkę.  
- Twój tata zrobił ci na wycieczkę? - pytam.
Erin zbywa mnie machnięciem ręki. Jake siada obok mnie a Fatum łasi się u jego stóp. Jake drapie go za uszami. Kruk siada na gałęzi drzewa.
- Ma jakieś imię? Twój kruk?- pytam mimochodem.

- Jeszcze nie.  
- Naucz mnie walczyć. Bo skoro już nigdy nie wrócę do normalnego życia to lepiej żebym umiała przeżyć.  
- On nie będzie cię uczyć. Wstawaj. - Erin wyciągnęła z pochwy srebrny sztylet. - Nogi lekko zgięte. Trzymaj nóż jak przedłużenie ręki.

Dwie godziny później.  
- Och.  
Kładę się na ziemi. Jestem tak zmęczona jak nigdy w życiu. Fatum z impetem kładzie mi głowę na brzuchu pozbawiając mnie tchu. Nóż zmienia się w naszyjnik. Zamykam oczy. Już prawie śpię.  
- Możesz z nami iść. Ale najpierw przysięgniesz. 
 Erin mówi do niego szeptem.  
- Przysięgam na Styks, że będę lojalny w walce. Aż do obozu. Potem możesz wrócić do tatka. A, Ellie nie dożyje tygodnia jeśli będziesz ją tak męczyć.
Zasypiam ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz